Willie Sutton, jeden z najbardziej znanych rabusiów w historii USA, na pytanie o to, czemu okradał banki, odpowiedział - "ponieważ tam były pieniądze". W czasach, gdy najkrótsza droga do banku prowadzi przez internet, rolę kasiarza z palnikiem przejął hacker i oprogramowanie pozwalające dostać się do cudzego komputera. Jednak w tym procederze nie chodzi wyłącznie o technologię. Ważną rolę odgrywa również socjotechnika.
Źródło: Thinkstock
Coraz bardziej skomplikowane zabezpieczenia bankowości internetowej i rozwój bankowości mobilnej powodują, że przestępcy muszą zmieniać swoje metody działania. Jeszcze kilka lat temu, aby podszyć się pod klienta banku, wystarczyło zdobyć jego login i hasło. Odpowiednio przygotowana strona internetowa, łudząco podobna do prawdziwego serwisu banku, pozwalała wykraść wrażliwe dane. Trzeba było tylko zachęcić potencjalne ofiary do kliknięcia w link, np. wysyłając e-maila udającego bankowy komunikat.
Dziś, gdy standardowe stały się dwustopniowe zabezpieczenia stały się standardem, przestępcy mają trudniejsze zadanie. Dlatego wirusy komputerowe są bardziej wyrafinowane, a obiektem ataku jest jednocześnie komputer i telefon ofiary albo systemy odpowiedzialne za transfer pieniądza.
ZeuS - prekursor nowego trendu
Pierwsze wersje tego konia trojańskiego pojawiły się w 2007 roku. Jego wyspecjalizowana odmiana, nakierowana na polskie banki, zaatakowała w 2011 roku. Od tej pory kolejne wersje stale rozwijanego złośliwego oprogramowania wielokrotnie dawały o sobie znać.
Źródło: http://www.bankier.pl/wiadomosc/3-najgrozniejsze-wirusy-bankowe-2966321.html