MISZMASZ TWOJA GAZETA

PORTAL DLA DŁUŻNIKÓW, WIERZYCIELI, KOMORNIKÓW, SĘDZIÓW I PRAWNIKÓW
Dziś jest:  czwartek 28 marca 2024r.

PRZEGLĄD PRASY

  • Miszmasz - Czarny Piar
  • Miszmasz - Czarny Piar
  • Miszmasz - Czarny Piar
  • Miszmasz - Czarny Piar
  • Miszmasz - Czarny Piar
  • fundacja remdesiviru maleFundacja Prof. Andrzeja Horbana otrzymała 1.300.000zł od producenta leku Remdesivir

  • restrykcje do lata 2021 maleTo już pewne?! Restrykcje zostaną z nami do lata? Sypniewski i Wawrzyniak w MN!

  • Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o zmianie ustawy o Krajowym Rejestrze Zadłużonych oraz niektórych innych ustaw, przedłożony przez ministra sprawiedliwości

     

    Najważniejsze rozwiązania

    Aby usprawnić postępowanie w ramach upadłości konsumenckiej projekt przewiduje:zasadę składania pism i dokumentów za pośrednictwem systemu teleinformatycznego obsługującego postępowanie sądowe;

    prowadzenie akt postępowania przez doradcę restrukturyzacyjnego wyłącznie w systemie teleinformatycznym obsługującym postępowanie sądowe;

    dostęp do akt postępowania obsługującego postępowanie sądowe (przez Internet);

    rozszerzenie zakresu ujawnianych informacji w Krajowym Rejestrze Zadłużonych (chodzi o zwiększenie transparentności tych postępowań).

     

    Przewidziano także szybszą sprzedaż majątku upadłego w trybie przygotowanej likwidacji (tzw. „pre-pack”) – poprzez rozszerzenie form wnoszonego wadium w tej procedurze. Rozwiązanie ma zwiększyć liczbę dostępnych dla dłużnika opcji szybkiego wyjścia ze stanu niewypłacalności.

     

    Ponadto, projekt ustawy – co do zasady – przenosi do postępowania restrukturyzacyjnego rozwiązania prawne, przyjęte w uproszczonym postepowaniu o zatwierdzenie układu, które można wszcząć do 30 czerwca 2021 r. Celem tego rozwiązania jest szybsze i efektywniejsze zawarcie układu przez dłużnika z wierzycielami, z jednoczesnym zapewnieniem ochrony słusznych praw wierzycieli.

     

    Nowe rozwiązania mają wejść w życie 1 lipca 2021 r.

     

     

    Kancelaria Premiera

  • Jeżeli boisz się głosić prawdę – już jesteś niewolnikiem

  • NO MORE LOCKDOWNS!!!

  • Wydział Postępowań Kontrolnych Delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Poznaniu przeprowadził analizę w zakresie naliczenia przez Agencję Nieruchomości Rolnych kary umownej Gminie Pszczew z tytułu niezagospodarowania, zgodnie z przeznaczeniem, nieruchomości przekazanej gminie przez ANR

     

    W 2005 r. Agencja przekazała nieodpłatnie gminie Pszczew dwie nieruchomości położone na terenie gminy, z przeznaczeniem na ogólnodostępny teren usług rekreacyjnych i turystycznych oraz pod infrastrukturę komunalną i zieleń izolacyjną. Nieruchomości miały zostać zagospodarowane w ciągu 10 lat od dnia nabycia. ANR w trakcie kontroli przeprowadzonych w latach 2008-2015 stwierdziła, że gmina nie wywiązała się z nałożonego umową obowiązku zagospodarowania nieruchomości.

    Były one użytkowane niezgodnie z umową - przez osoby trzecie, początkowo w ramach umów dzierżawy, a później w ramach bezumownego korzystania, w celach rolniczych. Poskutkowało to naliczeniem przez ANR kary umownej w wysokości 2 162 373,39 zł.

     

    W trakcie czynności ustalono, że osobą odpowiedzialną za powyższe nieprawidłowości był Wójt Gminy Pszczew, który sprawował ten urząd w latach 1998-2018.

     

    W oparciu o wyniki zakończonej analizy przedkontrolnej CBA 18 lutego 2021 r. skierowało do Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim, zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłego Wójta, który swoim postępowaniem wyczerpał znamiona czynu zabronionego z art. 231 § 1 k.k., tj. nie dopełnił swoich obowiązków, działając na szkodę zarządzanej przez siebie gminy.

     

     

    CBA

    WyCBA

  • wszystiego najlepszego 08 03 2021 dzien kobiet maly"Świat bez kobiet byłby
    jak ogród bez kwiatów."

    Wszystkiego najlepszego!

  • Dziś audycje i programy dla dzieci nie mogą być przerywane reklamami. Ale może to się zmienić, bo Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji popiera wprowadzenie w życie nowych unijnych przepisów łagodzących taki zakaz. Rzecznik Praw Dziecka apeluje do Ministra Kultury o utrzymanie zakazu reklam w programach dla dzieci

     

    W aktualnym stanie prawnym nie można przerywać w celu nadania reklam lub telesprzedaży audycji dla dzieci (art. 16a ust. 6 pkt 4 Ustawy z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji). Propozycja KRRiT odnosi się do art. 20 ust. 2 dyrektywy unijnej o audiowizualnych usługach medialnych, zgodnie z którym emisja audycji dla dzieci może zostać przerwana reklamą telewizyjną raz w ciągu każdego przewidzianego w układzie audycji okresu nie krótszego niż 30 minut, o ile czas trwania danej audycji jest dłuższy niż 30 minut.

     

    „Dopuszczenie (...) możliwości przerywania audycji dla dzieci w celu nadania reklam budzi moje zastrzeżenia nawet w przypadku, gdy czas nadawania audycji jest dłuższy niż 30 minut. Uważam, że słabnący potencjał rynku reklamy telewizyjnej w związku z rozwojem internetu nie powinien negatywnie oddziaływać na najmłodszych odbiorców, a sukces komercyjny nie powinien stawać nad najwyższym dobrem – dobrem dziecka” – zauważa Rzecznik Praw Dziecka w wystąpieniu do Piotra Glińskiego, Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

     

    Mikołaj Pawlak podkreśla, że najmłodsi mają obniżony poziom krytycyzmu w stosunku do reklam, są bardzo podatni na przekazywane w nich wzorce zachowań i – co najważniejsze – nie mają dostatecznej możliwości obrony przed agresywną reklamą.

     

    „Zdarza się, że reklama wykorzystuje łatwowierność i niedoświadczenie najmłodszych. (...) Należy pamiętać, że dziecko kształtując sobie dopiero swój obraz świata jest całkowicie nieodporne na działanie reklam, a ich perswazyjna siła może mieć znaczącą przewagę nad racjonalnymi argumentami rodziców. Stąd też reklama kierowana do dzieci i młodzieży musi pozostać pod stałą kontrolą i nadzorem, by eliminować zachowania mogące naruszać prawo lub służące obejściu prawa” – zaznacza Rzecznik.

     

    Pawlak przypomina, że omawiana dyrektywa pozwala państwom członkowskim na wprowadzenie bardziej szczegółowych lub surowszych przepisów, dlatego wnosi do ministra, by skorzystał z tego prawa i zaostrzył wprowadzane przepisy tak, aby nie pozwalały na przerywanie reklamami nawet trwających dłużej niż 30 minut programów i audycji dla dzieci.

     

     

     

    Rzecznik Praw Dziecka

     

  • Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE przedstawiło obszerną analizę projektu ustawy, która wprowadzałaby natychmiastową egzekucję mandatów karnych (odwołanie się stałoby się trudniejsze i nie wstrzymywałoby kary). Stwierdza, że projekt narusza prawo do rzetelnego procesu przed niezawisłym i bezstronnym sądem, które gwarantują Europejska Konwencja Praw Człowieka (art. 6) oraz Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich I Politycznych (art. 14 )

     

    O opinię o projekcie wystąpił w styczniu 2021 r. Rzecznik Praw Obywatelskich, który ocenił go krytycznie. Od tego czasu prace nad zmianami przepisów zamarły, ale opinia OBWE pozwoli wyrobić sobie zdanie o projektowanych zmianach.

     

    Chodzi o projekt posłów Zjednoczonej Prawicy reprezentowanych przez Jana Kanthaka, który zakłada m.in. zmianę trybu zaskarżania mandatu karnego.Nie byłoby już więc możliwości odmowy jego przyjęcia (tak jak dziś). O winie i karze rozstrzygałaby arbitralna decyzja policjanta. Kara pieniężna podlegałaby egzekucji nawet po wniesieniu przez obywatela odwołania do sądu. Mimo postępowania sądowego, zmierzającego do zakwestionowania zasadności mandatu, obywatel może zostać bez pieniędzy zapewniających mu utrzymanie. A w krótkim czasie 7 dni musiałby on zebrać wszystkie dowody niewinności i złożyć je wraz z odwołaniem do sądu. Tymczasem standardem demokratycznego państwa prawnego jest, że to organ państwa musi wykazać winę jednostki.

     

    Opinia o projekcie powstała w ramach mandatu Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE (ODIHR), które ma udzielać państwom uczestniczącym w OBWE pomocy w realizacji ich zobowiązań. Dlatego ODIHR musi – jeśli dostanie taki wniosek – ocenić projektowane i istniejące akty prawne pod kątem zgodności z międzynarodowymi standardami praw człowieka i zobowiązaniami OBWE. Przedstawia też konkretne zalecenia dotyczące poprawy sytuacji.

     

    W opinii ODHIR wykorzystał wkład prof. Gabrielli Citroni – profesor międzynarodowego prawa dotyczącego praw człowieka na Uniwersytecie w Mediolanie-Bicocca i starszej doradczyni prawnej organizacji pozarządowej TRIAL International oraz mec. Finoly Flanagan – adwokatki i byłej członkini Komisji ds. Reformy Prawa (Irlandia) a rtakże Jeremy’ego McBride’a – prawnika specjalizującego się w prawach człowieka i adwokata w kancelarii Monckton Chambers (Zjednoczone Królestwo).

     

    W swej opinii ODHIR stwierdza, że projektowane w Polsce przepisy są z natury niezgodne z prawem do rzetelnego procesu sądowego i/lub potencjalnie naruszają prawo do skutecznego środka odwoławczego, co stawia pod znakiem zapytania zasadność projektu jako takiego. Projekt ten należy ponownie rozważyć w całości i nie należy go przyjmować w obecnym kształcie.

    Projekt wprowadziłby możliwość wydawania przez referendarzy sądowych orzeczeń w formie „nakazów karnych” w sprawach o wykroczenia zagrożone karą grzywny lub nagany.

    Po drugie, w przypadku nałożenia grzywny przez funkcjonariusza policji lub innego uprawnionego funkcjonariusza, projekt znosiłby możliwość odmowy przyjęcia nakładającego ją mandatu karnego, przy czym powstawałby obowiązek uiszczenia grzywny w terminie 7 dni od daty jej nałożenia, z możliwością wniesienia odwołania do sądu rejonowego. W związku z nową rolą przyznaną referendarzom sądowym odwołanie to mogłoby być rozpatrywane przez tego urzędnika.

     

    Uwagi ODHIR

    Po pierwsze, wątpliwości budzi, czy referendarza sądowego można uznać za sąd spełniający wszystkie wymogi art. 6 ust. 1 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC) i art. 14 ust. 1 oraz Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich I Politycznych (MPPOiP). Ponadto nie jest jasne, czy sprzeciw od nakazu referendarza sądowego poskutkuje kontrolą ze strony sądu o pełnej jurysdykcji, przed którym mogą zostać podniesione zarzuty materialne i proceduralne. W przeciwnym wypadku naruszone zostałoby prawo do rzetelnego procesu sądowego. Projektowana reforma oznaczałaby również, że będą działać dwa równoległe systemy orzekania w sprawach o wykroczenia – jeden oparty na sądach, a drugi na referendarzach sądowych, przez co potencjalnie podobne sprawy będą rozstrzygane według różnych procedur w zależności od sądu/miejsca rozpatrywania sprawy o wykroczenie, co jest sprzeczne z prawem do równości wobec wymiaru sprawiedliwości.

     

    Po drugie, wymagany dla zagwarantowania rzetelnego procesu dostęp do sądu o pełnej jurysdykcji w sprawach związanych z mandatami karnymi również nie został wystarczająco zabezpieczony w rozwiązaniach przewidzianych w Projekcie Ustawy.

     

    Po trzecie, projektowane zmiany oznaczają, że w postępowaniu mandatowym w sprawach o wykroczenia ciężar dowodu ulegnie przeniesieniu i nie będzie już spoczywać na oskarżycielu, co jest sprzeczne z zasadą domniemania niewinności.

     

    Po czwarte, wnosząc odwołanie od mandatu, domniemany sprawca wykroczenia ma tylko siedem dni na zebranie wszystkich dowodów potwierdzających, że nie popełnił wykroczenia, i nie może przedkładać żadnych dalszych dowodów (z wyjątkiem tych, które nie są znane w chwili wniesienia odwołania). To de facto stawia go, bez racjonalnego uzasadnienia, w położeniu znacznie gorszym w porównaniu z oskarżycielem, a zatem jest sprzeczne z zasadą równości stron procesowych zawartą w art. 6 EKPC i art. 14 MPPOiP. Ponadto osoba wnosząca odwołanie nie będzie miała możliwości obrony w odniesieniu do materiałów przedstawionych przez oskarżyciela, które mają zostać przedstawione dopiero po wniesieniu odwołania, co jest sprzeczne z prawem do postępowania kontradyktoryjnego. Jest zatem mało prawdopodobne, aby osoba wnosząca odwołanie dysponowała wystarczającym czasem i środkami do przygotowania obrony, co jest również istotnym elementem gwarancji dotyczących rzetelnego procesu sądowego. Co bardzo ważne, potencjalnie umożliwia to również policji lub innym organom ścigania dostosowanie swoich dowodów dotyczących tego, co rzekomo się wydarzyło, w sposób wykorzystujący możliwości stwarzane przez dowody przedstawione przez osobę wnoszącą odwołanie. Tak więc osoba wnosząca odwołanie nie tylko nie ma prawa żądać od oskarżyciela przedstawienia dowodów, ale również nie musi zostać poinformowana o szczegółowych zarzutach przeciwko niej w chwili przedstawiania przez siebie dowodów mających wykazać jej niewinność, a potencjalnie może nie być świadoma takich zarzutów.

     

    Po piąte, projektowane zmiany prawdopodobnie będą miały negatywny wpływ („efekt mrożący”) na korzystanie z podstawowych wolności, zwłaszcza wolności słowa i pokojowych zgromadzeń.

     

    To dlatego tego projektu w tym kształcie nie należy przyjmować. ODIHR pragnie również przypomnieć, że wszelkie kluczowe zmiany podstawowych aktów prawnych regulujących funkcjonowanie państwa powinny być poprzedzone dogłębną oceną skutków regulacji obejmującą wszystkie istotne dane, statystyki i konkretne dowody uzasadniające reformę, a także podlegać otwartym, pluralistycznym, szerokim i skutecznym konsultacjom, w tym z organizacjami praw człowieka oraz ogółem społeczeństwa, co nie miało jak dotąd miejsca w przypadku projektu.

     

     

     

    RPO

  • Do Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO) wpłynęła informacja o naruszeniu ochrony danych osobowych pochodząca od osoby, która stała się nieuprawnionym adresatem danych osobowych. Naruszenie to polegało na wysłaniu e-maila z niezaszyfrowanym, nie zabezpieczonym hasłem załącznikiem zawierającym dane osobowe kilkuset osób. Nadawcą maila był współpracownik ukaranego przedsiębiorstwa

     

    UODO zwróciło się do spółki o wyjaśnienie okoliczności zdarzenia, przedstawienie analizy incydentu i ocenę, czy w związku z zaistniałą sytuacją nie zachodzi potrzeba zawiadomienia organu nadzorczego o naruszeniu oraz osób, których ono dotyczyło.

     

    Ukarany podmiot wskazał, że została dokonana ocena pod kątem ryzyka naruszenia praw i wolności osób fizycznych, na podstawie której spółka uznała, iż nie doszło do naruszenia skutkującego koniecznością zawiadomienia UODO. Ponadto przedsiębiorstwo uznało, że ze względu na szybko podjęte działania, jak oświadczenie nieuprawnionego adresata, że w sposób trwały zniszczył załącznik, do którego otrzymania nie był upoważniony, wyeliminowano możliwość zaistnienia w przyszłości negatywnych skutków tego zdarzenia dla osób, których dane dotyczą.

     

    Z uwagi na brak zgłoszenia naruszenia ochrony danych osobowych, organ nadzorczy wszczął wobec spółki postępowanie administracyjne, która w jego trakcie podtrzymała dotychczasowe stanowiska przedstawione w korespondencji prowadzonej z Urzędem od czerwca 2020 roku i w dalszym ciągu nie zgłosiła naruszenia organowi nadzorczemu.

     

    W przedmiotowej sprawie doszło do wysłania do nieuprawnionego odbiorcy wiadomości e-mail wraz z załącznikiem w postaci niezaszyfrowanego pliku zawierającego dane osobowe adresata wiadomości i innych osób. Oznacza to, że doszło do naruszenia bezpieczeństwa prowadzącego do przypadkowego ujawnienia danych osobowych osobie nieuprawnionej do otrzymania tych danych, a więc do naruszenia poufności danych tych osób, co przesądza, że wystąpiło naruszenie ochrony danych osobowych.

     

    Do dnia wydania niniejszej decyzji, spółka nie wykonała obowiązku wynikającego z art. 33 RODO. Ustalając wysokość administracyjnej kary pieniężnej, Urząd uwzględnił również okoliczności łagodzące, mające wpływ na ostateczny wymiar kary, tj. działania podjęte przez administratora w celu zminimalizowania szkody poniesionej przez osoby, których dane dotyczą.

     

    UODO przypomina, że zgodnie z art. 33 ust. 1 i 3 RODO w przypadku naruszenia ochrony danych osobowych, administrator danych bez zbędnej zwłoki – w miarę możliwości, nie później niż w terminie 72 godzin po stwierdzeniu naruszenia – zgłasza je organowi nadzorczemu, chyba że jest mało prawdopodobne, by naruszenie to skutkowało ryzykiem naruszenia praw lub wolności osób fizycznych. Do zgłoszenia przekazanego organowi nadzorczemu po upływie 72 godzin dołącza się wyjaśnienie przyczyn opóźnienia.

     

     

     

    UODO

  • Funkcjonariusze stołecznej Delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali na lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie dwie osoby. Jednocześnie przeszukano miejsca zamieszkania oraz pracy zatrzymanych. Czynności są związane ze śledztwem dotyczącym podejrzenia popełnienia oszustwa na szkodę Ministerstwa Finansów. Zatrzymani reprezentowali kontrahenta świadczącego usługi na rzecz resortu

     

    Materiał dowodowy wskazuje, że zatrzymani w 2017 roku występowali w imieniu poznańskiej spółki komputerowej, z którą Ministerstwo Finansów podpisało umowę na dostawę specjalistycznych komputerów dla podległych jednostek. Śledczy podejrzewają, że umowa o wartości ponad 1 mln 600 tys. zł została podpisana przez wykonawcę ze świadomością braku możliwości jej terminowej realizacji.

    Zatrzymani zostali przewiezieni do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, gdzie przedstawiono im zarzuty oszustwa. Prokurator zastosował wobec podejrzanych wolnościowe środki zapobiegawcze.

     

     

     

    CBA

  • Rzecznik Praw Obywatelskich odwołał się do Sądu Okręgowego w Warszawie (Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów) od decyzji Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z 5 lutego 2021 r. w sprawie zgody na koncentrację polegającą na przejęciu przez Polski Koncern Naftowy Orlen S.A. kontroli nad Polska Press sp. z o.o.

     

    14 grudnia 2020 r. Rzecznik podjął tę sprawę z własnej inicjatywy. Od tego momentu RPO prowadzi samodzielnie postępowanie wyjaśniające.

     

    Po zgodzie Tomasza Chróstnego na koncentrację, RPO wystąpił do UOKiK o przekazanie akt postępowania. Prezes odmówił, powołują się na fakt, że dokumenty zawierają tajemnice prawnie chronione, w tym tajemnice przedsiębiorstwa.

     

    Decyzji Prezesa UOKiK z 5 lutego Rzecznik zarzucił naruszenie art. 18 w związku z art. 4 pkt 9 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów oraz art. 7 i art. 77 § 1 k. p. a., a także art. 14 i art. 54 ust. 1 Konstytucji - poprzez niewyjaśnienie, czy w wyniku koncentracji na produktowym rynku właściwym, tj. rynku środków społecznego przekazu, w tym prasy, konkurencja nie zostanie istotnie ograniczona, a tym samym niewyjaśnienie czy w wyniku koncentracji nie dojdzie do niedopuszczalnego ograniczenia wolności prasy i innych środków społecznego przekazu, a w konsekwencji także do naruszenia wolności wyrażania poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.

     

    Wniosek o wstrzymanie wykonania decyzji RPO uzasadnia tym, że spółka kontrolowana przez Skarb Państwa - a za jej pośrednictwem politycy sprawujący władzę - mogą uzyskać łatwy wpływ na całokształt działalności poszczególnych redakcji. W ten sposób mogą przekształcić wolną prasę, której cechą immanentną jest rzetelny i oparty na faktach krytycyzm wobec władzy publicznej i osób sprawujących funkcje publiczne, w zależne od tej władzy biuletyny informacyjne i propagandowe.

     

    Licznych dowodów w tym zakresie dostarcza w ostatnich latach działalność spółek publicznej radiofonii i telewizji. Wniosek o wstrzymanie uzasadniają też doświadczenia RPO z lat 2016-2020 r., związane z rozpatrywaniem skarg obywateli i interwencjami w zakresie ochrony wolności słowa oraz prasy.

     

    Uzasadnienie RPO

    Jak wskazał Prezes UOKiK, jego decyzja dotyczyła planowanych koncentracji wyłącznie w zakresie zachowania warunków konkurencji. Uznał, że UOKiK nie ma kompetencji do oceny poszczególnych transakcji pod kątem innych kwestii, w tym zagrożenia pluralizmu, czy niezależności mediów na poszczególnych rynkach.

    Ze stwierdzenia tego wynika, że poza właściwością UOKiK pozostaje materia monopoli informacyjnych budowanych za pomocą transakcji handlowych, w których efekcie może dojść do ograniczenia wolności wypowiedzi i prawa do rzetelnej informacji - nawet jeśli monopol ten stanowi zaprzeczenie zachowania warunków konkurencji.

    UOKiK uznał, że prasa oraz serwisy internetowe są wyłącznie nośnikami reklam, a nie - idei i informacji. Analiza dopuszczalności koncentracji w ogóle nie objęła podstawowej funkcji prasy (art. 14 Konstytucji) – która korzysta z wolności wypowiedzi i urzeczywistnia prawo obywateli do ich rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej.

    A Polska Press wydaje 20 dzienników regionalnych, 120 tygodników lokalnych oraz prasę bezpłatną. Ponadto jest właścicielem 23 internetowych serwisów regionalnych i ponad 500 serwisów powiatowych. Realizuje zatem nie tylko funkcję reklamową, ale przede wszystkim prawo obywateli do rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz krytyki i kontroli społecznej.

    Jak wskazuje RPO, przepisy nie wyłączają spod działania UOKiK materii regulowanej Prawem prasowym. W realiach tej koncentracji rynek właściwy wyznacza nie tylko reklama i dystrybucja prasy, lecz przede wszystkim przeznaczenie prasy, której cechą jest korzystanie z wolności wypowiedzi, przekazywanie rzetelnych informacji, zapewnienie jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej. Wyklucza to, aby stała się ona biuletynem informacyjnym władzy publicznej.

    Obowiązkiem organów państwowych, a więc także Prezesa UOKiK, jest zapewnienie, że koncentracja zgodnie z Konstytucją RP zachowa warunki niezbędne do wykonywania przez prasę jej podstawowych funkcji i zadań. Chodzi o to by po koncentracji zagwarantowano działalność dzienników i czasopism zróżnicowanych pod względem programu, zakresu tematycznego i prezentowanych postaw.

     

    Z art. 18 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów wynika, że Prezes UOKiK wydaje zgodę na dokonanie koncentracji, w której wyniku konkurencja na rynku nie zostanie istotnie ograniczona, w szczególności przez powstanie lub umocnienie pozycji dominującej na rynku. Prezes UOKiK nawet nie podjął jednak nawet próby zbadania, czy konkurencja na rynku wolnego słowa, prawa do rzetelnej informacji, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej - a więc na rynku produktowym opisanym w art. 1 Prawa prasowego - nie zostanie w istotny sposób ograniczona. Tymczasem antymonopolowa ocena zamierzonej koncentracji powinna przede wszystkim ważyć straty i korzyści, które z niej wynikną. Dlatego w analizie powinny zostać uwzględnione wszelkie okoliczności mające wpływ na podstawowe dobro chronione w postępowaniu antymonopolowym, jakim jest dobro konsumenta.

     

    Prezes UOKiK nie wziął pod uwagę, że na rynku produktowym działają i odgrywają istotną rolę podmioty całkowicie zależne - jak PKN Orlen - od Skarbu Państwa, a w konsekwencji, także od polityków. A Skarb Państwa kontroluje też inne podmioty na rynku środków społecznego przekazu.

    Po pierwsze: obowiązki informacyjne państwa wobec społeczeństwa realizuje na rynku prasowym Polska Agencja Prasowa, spółka akcyjna Skarbu Państwa. Uzyskuje ona i przekazuje odbiorcom rzetelne, obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. Umożliwia także organom państwa prezentowanie stanowisk w ważnych sprawach państwowych

     

    Po drugie: jednostki publicznej radiofonii i telewizji działają wyłącznie w formie jednoosobowej spółki akcyjnej Skarbu Państwa. Jej jednostki prowadzą też własne informacyjne portale internetowe, na których zamieszczane są również reklamy. Prezes UOKiK nie dokonał jednak żadnych własnych ustaleń, w jaki sposób koncentracja dokonywana z udziałem podmiotu zależnego od Skarbu Państwa wpłynie choćby na ten konkretny segment rynku.

    W wyniku koncentracji dołączy do nich spółka akcyjna, w której Skarb Państwa sprawuje faktyczną kontrolę korporacyjną, mimo posiadania jedynie mniejszościowych udziałów własnościowych.

     

    Tymczasem Prezes UOKiK w ogóle nie uwzględnił tych okoliczności i nie zbadał, czy w ten sposób konkurencja na rynku środków społecznego przekazu nie zostanie w istotny sposób ograniczona. Nie uczynił tego nawet w zakresie dotyczącym analizowanego rynku reklam, na którym obecne są przecież także jednostki publicznej radiofonii i telewizji, których właścicielem jest Skarb Państwa. Tymczasem dostępne są publiczne badania i analizy wskazujące ogromny wpływ reklam Skarbu Państwa bądź kontrolowanych podmiotów gospodarczych na media i ich funkcjonowanie.

    Zaskarżona decyzja narusza zatem art. 18 w zw. z art. 4 pkt 9 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. UOKiK błędnie zrekonstruował rynki właściwe i nie uwzględnił, że Skarb Państwa funkcjonujący na tych rynkach za pośrednictwem swoich spółek jest równocześnie przedsiębiorcą dominującym w stosunku do aktywnego uczestnika koncentracji.

     

    Naruszenia zasad Konstytucji

    Prezes UOKiK nie wziął także zupełnie pod uwagę wpływu dokonywanej koncentracji na art. 20 Konstytucji. Zgodnie z nim społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego RP. Szczegółowymi przepisami, uzupełniającymi tę zasadę w sferze medialnej są również art. 14 oraz 54 Konstytucji. Mówią one, że prasa i media w Polsce opierają się na zasadzie wolności oraz pluralizmu na rynku idei i w sferze własności. Konkluzję taką można wysnuć jednoznacznie z analizy systemowej Konstytucji.

    W świetle tych przepisów decyzja Prezesa UOKiK legalizuje stan niekonstytucyjny, tj. znaczący wzrost ingerencji państwa i jego uprawnień właścicielskich w gospodarce, w której zasadą jest brak aktywności państwa wynikający zarówno z art. 20 Konstytucji RP i jak określonej w preambule Konstytucji zasady pomocniczości. To także naruszenie art. 14 oraz 54 Konstytucji w związku jej z art. 20. Wadliwość decyzji organu polega zaś na tym, że wskazane postanowienia konstytucyjne w ogóle nie zostały wzięte pod uwagę w toku wydawania zaskarżonej niniejszym odwołaniem decyzji.

     

    Standardy europejskie

    W rezolucji z 25 września 2008 r. w sprawie koncentracji i pluralizmu mediów w Unii Europejskiej (2007/2253(INI)) Parlament Europejski zauważył, że „prawo konkurencji musi być ściśle powiązane z prawem w zakresie mediów, aby zapewnić dostępność, konkurencję i dobrą jakość oraz uniknąć konfliktów między koncentracją własności mediów a władzami politycznymi, z uwagi na to że konflikty te szkodzą wolnej konkurencji, równym regułom gry i pluralizmowi; 6. przypomina państwom członkowskim, że podejmując decyzje, krajowe urzędy regulacji muszą zawsze dążyć do równowagi między swymi obowiązkami a wolnością wypowiedzi, której ochrona w ostatniej instancji należy do właściwości sądów; (...) 8. domaga się zatem zapewnienia równowagi między nadawcami publicznymi i prywatnymi – w tych państwach członkowskich, w których istnieją nadawcy publiczni – oraz ścisłego powiązania prawa konkurencji i prawa w zakresie mediów w celu wzmocnienia pluralizmu w mediach”.

    W związku z tym, że koncentracja własności mediów nie została osobno uregulowana w polskim prawie, postanowienia tej rezolucji powinny być wdrożone poprzez praktykę stosowania przepisów Prezesa UOKiK. Zdaniem RPO Prezes UOKiK ma tym samym obowiązek badania skutków koncentracji, uwzględniając zarówno specyfikę rynków (tak jak rynek mediów), jak i charakter przedsiębiorcy.

     

    Prezes UOKiK nie podjął w ogóle próby wyjaśnienia, jaki wpływ na tą fundamentalną materię, wyrażającą zarówno interes społeczny, jak też słuszny interes obywateli (art. 7 k. p. a.), będzie miała akceptowana przez niego koncentracja, chociaż zgodnie z art. 77 § 1 k. p. a. był obowiązany w sposób wyczerpujący zebrać i rozpatrzyć cały materiał dowodowy w sprawie. Stąd też zaskarżona decyzja została wydana także z naruszeniem przepisów art. 7 i art. 77 § 1 k. p. a.

    W odniesieniu do koncentracji dokonywanych na szczeblu unijnym ustawodawca europejski wyraźnie przesądził, że przepisy o koncentracji przedsiębiorstw powinny być stosowane i interpretowane z uwzględnieniem praw podstawowych. Karta Praw Podstawowych UE nie tylko wskazuje, że „Każdy ma prawo do wolności wypowiedzi. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe”, lecz stwierdza również, że konieczne jest poszanowanie wolności i pluralizmu mediów.

     

    Pluralizm mediów nie jest absolutną wartością, której każdorazowo przyznać musi prymat organ kontroli koncentracji przedsiębiorstw. Musi on jednak brać pod uwagę zarówno krajowe, jak i unijne przepisy gwarantujące m.in. swobodę działalności gospodarczej.

     

    Przykładem postępowania, w którym pluralizm mediów zastosowano jako podstawę działań co do kontroli koncentracji na szczeblu krajowym są działania Wlk. Brytanii w sprawie Newspaper Publishing (decyzja Komisji z 14 marca 1994 r. w sprawie IV/M.423). Skoro więc pluralizm mediów brany jest pod uwagę w odniesieniu do koncentracji unijnych, to nic nie stoi na przeszkodzie uwzględnienia tej kwestii w postępowaniach krajowych. Z uwagi na polską Konstytucję i przepisy ustawowe w takich przypadkach stosowanie tych standardów jest wręcz obowiązkowe.

     

    Zagrożenia dla wolności mediów i prywatności obywateli

    Staje się to tym bardziej palącą potrzebą, gdy weźmie się pod uwagę międzynarodową ocenę poszanowania przez Polskę pluralizmu mediów. Dane dotyczące wolności prasy (World Press Freedom Index) przedstawiane corocznie przez organizację „Reporterzy bez granic” wskazują, że Polska znalazła się w 2020 r. na 62. miejscu w rankingu 180 państw świata. To dramatyczny regres, skoro jeszcze w 2015 r. Polska zajmowała 18. pozycję.

     

    Media, na które w sposób właścicielski oddziałuje Skarb Państwa (w praktyce - politycy), nie zapewniają dostarczania obiektywnych informacji obywatelom. Wprost przeciwnie, będąc przyjazne aktualnie rządzącej większości politycznej, przedstawiają one jednostronny, korzystny dla nich obraz świata, przyczyniając się w ten sposób do rezultatu procesów wyborczych w Polsce. Wskazuje na to jednoznacznie Organizacja Bezpieczeńśtwa i Współpracy w Europie w raporcie monitoringowym z wyborów prezydenckich w Polsce w 2020 r. Polska wskazywana jest także jako jeden z krajów UE, który nie ma szczególnych przepisów ochrony konkurencji w obszarze mediów.

     

    Do RPO zwróciły się organizacje pozarządowe, wskazując na możliwe zagrożenia koncentracji dla mediów i dziennikarzy (w tym Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Towarzystwo Dziennikarskie, Sieć Obywatelska – Watchdog Polska oraz Stowarzyszenie Gazet Lokalnych). Prezes UOKiK nie dopuścił niektórych do udziału w swym postępowaniu - co według RPO było bezpodstawne. Opinie tych organizacji RPO załączył do swego odwołania sądowego.

     

    W sprawie tej do RPO zwracali się też obywatele, wnosząc o zbadanie koncentracji pod kątem ochrony praw podstawowych. Wskazywali nie tylko na konieczność ochrony wolności mediów oraz wolności słowa, ale także - ochrony danych osobowych obywateli. Chodzi zwłaszcza o użytkowników serwisów internetowych prowadzonych dotychczas przez Polska Press, a przejmowanych przez Orlen. Spółka należąca do Skarbu Państwa będzie miała ponad 500 nowych domen internetowych oraz wielu stron w domenach mediów społecznościowych. Są one często wykorzystywane przez lokalnych użytkowników, którzy zakładają konta, przekazują swoje dane osobowe oraz biorą udział w dyskusjach, ujawniając poglądy polityczne. Koncentracja umożliwi zaś dostęp spółki kontrolowanej przez Skarb Państwa, a tym samym przez polityków, do tych danych, w tym adresów IP użytkowników, ich zachowań na stronie. Umożliwi to m.in. mikrotargeting, w tym profilowanie polityczne użytkowników.

     

     

     

    RPO

     

  • Z zaskoczeniem przyjmujemy działanie Rzecznika Praw Obywatelskich związane ze złożeniem do sądu odwołania od decyzji wyrażającej zgodę na koncentrację Polska Press/PKN Orlen. Przypominamy, że decyzje w sprawach dotyczących koncentracji mają na celu ocenę transakcji wyłącznie pod kątem zachowania warunków konkurencji, bowiem tylko takie uprawnienia ustawa przyznaje Prezesowi Urzędu

     

    Prezes UOKiK nie ma możliwości oceny innych aspektów projektowanej transakcji w tym np. oceny wpływu koncentracji na pluralizm mediów czy wolność słowa.

     

    – Wydanie decyzji w sprawie przejęcia Polska Press przez PKN Orlen poprzedziła dokłada analiza skutków, jakie koncentracja może spowodować dla stanu konkurencji na badanych rynkach. To wyłącznie przesłanki merytoryczne dały podstawę do wydania decyzji pozwalającej na koncentrację. Dlatego ostatnie działania RPO kwestionujące decyzję niezależnego organu traktuję jako niezrozumiałe. Nie zgadzam się ze stanowiskiem RPO i nie widzę podstaw do takiego postępowania – komentuje Tomasz Chróstny, Prezes UOKiK.

     

    W trakcie postępowania w sprawie koncentracji Polska Press/PKN Orlen do UOKiK wpływały pisma, w tym od RPO, z wnioskiem o wydanie decyzji zakazującej dokonania tej transakcji ze względu na ograniczenie wolności słowa. Podkreślamy, że oceniając każdą koncentrację, Prezes UOKiK ocenia to, czy przyczyni się ona do istotnego ograniczenia konkurencji. Nie są brane pod uwagę przesłanki wykraczające poza zakres ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, np. wpływ na pluralizm w mediach. - Prezes UOKiK jest niezależnym organem, działającym na podstawie i w granicach prawa. Uwzględnienie w postępowaniu koncentracyjnym subiektywnych i bliżej niezdefiniowanych w prawie antymonopolowym kryteriów czy przesłanek stanowiłoby złamanie prawa. Tym trudniej zaakceptować postawę RPO, który nie tylko w toku postępowania sugerował podjęcie działań niezgodnych z prawem, ale również bezpodstawnie kwestionuje decyzję niezależnego organu ochrony konkurencji.

     

    To nie pierwszy raz, gdy RPO skarży decyzję Prezesa UOKiK do sądu – do tej pory w wyniku takich działań sąd nie zmienił rozstrzygnięcia wydanego przez Prezesa Urzędu. – Decyzja została wydała rzetelnie i na podstawie merytorycznych, ustawowych przesłanek. Jesteśmy gotowi do przedstawienia argumentów sądowi – dodaje Tomasz Chróstny.

     

     

     

    UOKiK

  • Funkcjonariusze poznańskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego w wyniku zaplanowanych i skoordynowanych czynności zatrzymali biegłego sądowego z zakresu leśnictwa, wpisanego na listy sądów okręgowych

     

    Mężczyznę ujęto w chwilę po przyjęciu drugiej transzy korzyści majątkowej, która miała stanowić ,,wynagrodzenie” w zamian za wydanie pozytywnej opinii w jednej ze spraw cywilnych toczących się w Sądzie Okręgowym w Poznaniu.

     

    Zatrzymanie miało miejsce w poniedziałek po południu, na parkingu przed jednym ze stołecznych centrów handlowych.

     

    Zgromadzone w sprawie materiały zostały przekazane do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Tam mężczyzna usłyszał zarzut korupcyjny żądania, a następnie przyjęcia korzyści majątkowej w postaci pieniędzy w łącznej kwocie 19.800 złotych w zamian za wydanie opinii.

    Wobec podejrzanego zastosowano poręczenie majątkowe.

     

     

     

    CBA

  • Mieszkańcy gmin z obszaru planowanego Centralnego Portu Komunikacyjnego skarżą się na niepewność ws. swych nieruchomości, w oczekiwaniu na wyznaczenie szczegółowego obszaru wysiedleń

     

    W związku z obawami mieszkańców terenów, które może objąć CPK, Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpił do Marcina Horały, pełnomocnika rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego.

    Do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich wpływają bowiem liczne skargi zaniepokojonych mieszkańców Baranowa, Teresina, Wiskitek oraz gmin ościennych w sprawie planowanej budowy wielkiego portu lotniczego.

    To jedna z największych planowanych przez rząd inwestycji. We wrześniu 2017 r. ogłoszono, że rekomendowaną lokalizacją CPK jest wieś Stanisławów w gminie Baranów. Ostateczna lokalizacja lotniska nie została jednak dotychczas potwierdzona decyzją administracyjną. Nie przeprowadzono też jeszcze analiz środowiskowych, w tym przede wszystkim ws. hałasu związanego z funkcjonowaniem ogromnego portu lotniczego.

     

    Na co skarżą się mieszkańcy

    Skarżący wskazują na iluzoryczny charakter przeprowadzanych konsultacji społecznych, jak i na niezapewnienie pełnej, wyczerpującej informacji dotyczącej planowanego procesu wywłaszczeń pod budowę inwestycji.

     

    Podkreślają, że choć nie ma jeszcze ostatecznej lokalizacji lotniska, rozpoczęto Program Dobrowolnych Nabyć gruntów pod jego budowę. Zatrzymuje to ruch na rynku nieruchomości, z uwagi na niepewność inwestorów co do objęcia danej nieruchomości późniejszym wywłaszczeniem pod budowę CPK. Jednocześnie zdezorientowani właściciele gruntów nie mają pewności, czy należące do nich nieruchomości znajdą się ostatecznie na terenie objętym CPK.

     

    Ponieważ nie jest znany m.in. zasięg oddziaływania różnych uciążliwości związanych z planowanym lotniskiem, nie jest możliwe określenie terenów, gdzie możliwa będzie bezpieczna lokalizacja zabudowy mieszkaniowej.

     

    Obywatele wskazują, że zdarza się, gdy na teren nieruchomości znajdujących się w obszarze wstępnie zapowiedzianych wywłaszczeń pod budowę CPK - bez zgody właścicieli - wchodzą przedstawiciele inwestora, aby przeprowadzić „inwentaryzacje przyrodnicze”. Wywołuje to uzasadnione obawy mieszkańców co do podstawy prawnej wejścia na ich grunt – zwłaszcza że bez zgody właścicieli sporządzana jest dokumentacja fotograficzna działek i zabudowań.

     

    Skarżący podnoszą, że konsultacje społeczne są prowadzone niezgodnie ze standardami wynikającymi z Konwencji o dostępie do informacji, udziale społeczeństwa w podejmowaniu decyzji oraz dostępie do sprawiedliwości w sprawach dotyczących środowiska, podpisanej 25 czerwca 1998 r. w Aarhus.

     

    Chodzi o to, że konsultacje formalnie się odbywają i są obwieszczane społeczności lokalnej, lecz inwestor nie uwzględnia zgłaszanych postulatów, forsując przyjęty przez siebie wariant realizacji inwestycji. Dodatkowym utrudnieniem jest także fakt prowadzenia konsultacji w okresie pandemii Covid-19.

     

    O podejmowanych działaniach ludzie dowiadują się de facto ze strony internetowej inwestycji. W ten sposób okazało się m.in., że ostatnio spółka Centralny Port Komunikacyjny podpisała umowę z konsultantem ds. badań terenu na obszarze przyszłego portu lotniczego. Świadczy to o bardzo wstępnym etapie przygotowań do inwestycji. Umacnia też skarżących w przekonaniu, że jeszcze przez długi czas będą oczekiwać na wyznaczenie szczegółowego obszaru wysiedleń. Nie wiedzą, w jaki sposób ukształtować swoje sprawy w przyszłości.

     

    Ze skarg wyłania się szerszy problem dotyczący zapewnienia obywatelom odpowiedniego mechanizmu zapewniającego ich prawa - jako właścicieli nieruchomości przeznaczonych na realizację celów publicznych, które dopiero mają zostać zrealizowane. Niepewność co do sytuacji prawnej właściciela wobec planowanej realizacji jest zjawiskiem niepożądanym.

    Biorąc pod uwagę, że publiczne ogłoszenie, iż rekomendowaną lokalizacją CPK jest wieś Stanisławów w gminie Baranów, nastąpiło we wrześniu 2017 r., trzeba stwierdzić, iż od tego momentu grunty położone w obszarze objętym przyszłą lokalizacją zostały na wiele lat inwestycyjnie „zamrożone”.

    Nie odbywa się to w sposób formalny (decyzją administracyjną czy aktem prawa miejscowego), ale faktyczny. Informacja o położeniu gruntu na terenie potencjalnej lokalizacji lotniska znacząco utrudnia korzystanie z takiej nieruchomości (uzasadniając wstrzymanie się przez właścicieli z decyzjami inwestycyjnymi) czy też dysponowanie nią – skoro w rzeczywistości jej jedynym realnym nabywcą może być właściwie Skarb Państwa albo jednostka samorządowa.

    Stanowi to dla właścicieli gruntów nadmierną, nieproporcjonalną uciążliwość w korzystaniu z ich praw, podlegających konstytucyjnej ochronie. Nieprzeprowadzenie prawidłowej procedury wywłaszczeniowej uniemożliwia wszak uzyskanie odszkodowania za odjęcie lub ograniczenie prawa własności.

    Dopóki nie zostanie ustalona dokładna lokalizacja CPK, dopóty koszty perspektywy budowy tej inwestycji ponosić będą właściciele gruntów położnych w zasięgu zapowiedzianego oddziaływania inwestycji.

     

    Wątpliwości RPO co do Programu Dobrowolnych Nabyć

    W tym kontekście uzasadnione wydają się skargi obywateli na prowadzony obecnie sposób przejmowania tych nieruchomości, a polegający na zawieraniu umów sprzedaży nieruchomości na podstawie Programu Dobrowolnych Nabyć - w trybie cywilnoprawnym.

     

    Taka forma nabywania nieruchomości - bez wszczynania procedury wywłaszczeniowej i w momencie, gdy nie ma dokładnej lokalizacji lotniska - wydaje się stać w opozycji do konstytucyjnych zasad: legalizmu (art. 7 Konstytucji) oraz zaufania obywatela do władzy publicznej, stanowiących jeden z komponentów zasady demokratycznego państwa prawa, jaką wyraża art. 2 Konstytucji. Wobec terenów, na których ma zostać zrealizowany cel publiczny zasadą powinno być wszczęcie postępowania wywłaszczeniowego, aby możliwe było ustalenie odszkodowania - słusznego i odpowiadającego wartości nieruchomości.

     

    Tymczasem przejęcie nieruchomości na podstawie umowy cywilnoprawnej, zawieranej całkowicie poza procedurą wywłaszczenia - a zatem wydawałoby się w pełni dobrowolne - dla właścicieli rodzi niekorzystne skutki (poza obawami co do niekorzystnych dla właścicieli różnic w cenach nieruchomości).

     

    Gdyby bowiem okazało się, że na danej nieruchomości zamierzona inwestycja jednak nie powstanie – czego w wielu sytuacjach, wobec braku jednoznacznego ustalenia jej lokalizacji, wykluczyć nie można – właściciele nie będą mogli skorzystać z uprawnień określonych w przepisach o zwrocie wywłaszczonych nieruchomości.

     

    Właściciel nieruchomości, co do której sformułowano choćby ogólne plany wysiedleń, polega na organach władzy publicznej, których obowiązkiem jest właściwe przeprowadzenie wywłaszczenia na koszt państwa. Brak precyzyjnego ustalenia lokalizacji CPK powoduje, że w konsekwencji część gruntów może zostać wykupiona po niższych cenach.

    Dla właścicieli rodzi to dodatkowe utrudnienie, ponieważ nie będą mogli tych nieruchomości odzyskać w trybie przewidzianym w ustawie o gospodarce nieruchomościami.

    Jednocześnie jakaś część gruntów może w ogóle nie zostać wykorzystana pod planowaną inwestycję - mimo początkowych zapewnień inwestora. Pewne jest zaś, że inwestycja niesie za sobą wysokie koszty społeczne w postaci m.in. przesiedleń mieszkańców z terenu planowanego lotniska i infrastruktury kolejowej. Już sama zapowiedź wywłaszczeń wywiera skutek na rynku sprzedaży nieruchomości, wpływając znacząco na obniżenie ich atrakcyjności.

     

    Umowy sprzedaży zawierane w takich właśnie okolicznościach - ze świadomością grożącego wywłaszczenia na cele publicznoprawne - nie są zatem zawierane w sposób swobodny; istnieje tu swoisty przymus.

     

    Dlatego w ocenie Rzecznika za wysoce niepożądaną należy uznać sytuację, w której obywatele nie mają pewności, jaki dokładnie obszar zostanie objęty wywłaszczeniem pod budowę CPK i kiedy to dokładnie nastąpi.

     

    Nie ulega wątpliwości, że planowana inwestycja będzie oddziaływać nie tylko na nieruchomości w Baranowie, Teresinie i Wiskitkach, tj. gminach, co do których ogłoszono, że planowane są wysiedlenia obywateli, lecz zasięg ten będzie znacznie szerszy, z uwagi na konieczność realizacji infrastruktury towarzyszącej CPK, obejmującej m.in. węzeł kolejowy.

     

    Mając na uwadze uzasadnione obawy mieszkańców zamieszkujących na terenie objętym zapowiedziami o powstaniu CPK, związane z niepewnością co do dalszego ukształtowania swych losów na dotychczas zamieszkiwanej nieruchomości, w tym m.in. wpływające na sytuację zawodową i rodzinną, Rzecznik poprosił pełnomocnika o pełną informację w tej sprawie i ustosunkowanie się do skarg obywateli przesłanych RPO.

     

     

     

    RPO

     

  • Poczta Polska (PP) posiada status operatora wyznaczonego i ma obowiązek świadczyć powszechne usługi pocztowe. Zasady świadczenia tych usług są przedmiotem szczególnych regulacji w prawie pocztowym

     

    W przypadku pozostałych (niepowszechnych) usług pocztowych, PP musi rywalizować – na zasadach wolnej konkurencji – z innymi podmiotami, które w części kraju samodzielnie świadczą usługi pocztowe w ramach własnej sieci pocztowej. PP może występować wtedy w podwójnej roli – konkurenta i kontrahenta, ponieważ niezależni przedsiębiorcy, posiadający własną infrastrukturę pocztową w wybranych miejscowościach Polski, muszą często korzystać z jej infrastruktury, aby świadczyć usługi pocztowe na rzecz swoich klientów na terenie całego kraju, np. dostarczyć ich przesyłki do adresatów. Jednocześnie PP posiada na tym rynku silną pozycję rynkową. Zgodnie z prawem konkurencji nie może jej wykorzystywać i zaburzać procesu konkurencji.

     

    Po przeprowadzonym postępowaniu Prezes UOKiK uznał, że praktyki Poczty Polskiej mogły stanowić nadużywanie pozycji dominującej i zobowiązał przedsiębiorcę do zmiany zachowań rynkowych.

     

    Dotychczasowe działania Poczty Polskiej

    Zakwestionowane praktyki trwały od 2016 r. Pierwsza z nich dotyczyła konieczności podawania Poczcie Polskiej przez jej kontrahenta informacji handlowych o klientach, dla których realizował usługę. Posiadanie tych danych przez PP już na etapie kontraktowania nie miało uzasadnienia i mogło przyczynić się do odebrania klientów swoim konkurentom.

     

    Brak było również stałego cennika usług. Wycena prowadzona była za każdym razem indywidualnie. To oznaczało, że niezależny przedsiębiorca świadczący usługi pocztowe nie mógł zaproponować od razu wyceny na usługi pocztowe dla swoich klientów. Mogło to negatywnie wpływać na jego atrakcyjność jako partnera handlowego.

    Ponadto kontrahent Poczty Polskiej musiał z góry dokładnie określić liczbę nadanych przesyłek w danym okresie rozliczeniowym. Jeżeli było ich mniej, nawet o jedną przesyłkę, cena na wszystkie mogła znacznie wzrosnąć - do stawki oferowanej dla nieznacznych wolumenów nadań.

     

    - Dzięki konkurencji otrzymujemy towary i usługi lepszej jakości i w niższej cenie. Dlatego w interesie konsumentów i przedsiębiorców jest uczciwa rywalizacja wśród operatorów pocztowych. Tymczasem działania Poczty Polskiej mogły powodować marginalizację konkurentów na rynku niepowszechnych usług pocztowych. W wydanej decyzji zobowiązałem spółkę do zmiany praktyk, co umożliwi innym operatorom uczciwą walkę o klientów – powiedział Tomasz Chróstny, Prezes UOKiK.

     

    Zobowiązanie

    Zgodnie ze zobowiązaniem Poczta Polska nie będzie uzależniała przedstawienia warunków cenowych od informacji o klientach operatora. Uniemożliwi to PP przejęcie potencjalnych klientów swoich konkurentów.

     

    Poczta przedstawi również cennik usług, który będzie obowiązywał przez 12 miesięcy. Tym samym niezależni operatorzy pocztowi będą mogli przewidywać warunki cenowe, co z kolei pozwoli im przedstawić z góry stawki swoim klientom.

     

    Co istotne cennik będzie uwzględniał liczbę nadawanych przesyłek i zawierał więcej niż dwa progi cenowe. To oznacza, że w przypadku mniejszej od deklarowanej liczby przesyłek cena nie będzie drastycznie wyższa, tak jak do tej pory. Ponadto niezależny operator będzie mógł raz w ciągu okresu obowiązywania umowy dodać do niej nowe, wyższe przedziały wolumenu nadanych przesyłek, co dodatkowo umożliwi dostosowanie warunków cenowych PP do jego indywidualnych potrzeb.

     

    Nowe warunki będą obowiązywały nowych klientów od dnia uprawomocnienia się decyzji. Obecni kontrahenci zostaną poinformowani przez PP w ciągu 2 miesięcy od dnia uprawomocnienia się decyzji o możliwości zmiany warunków umów zgodnie ze zobowiązaniami. W przypadku akceptacji zmiany – nastąpi ona niezwłocznie.

     

    PP będzie miała obowiązek złożenia sprawozdania z realizacji zobowiązania. Spółka będzie musiała m.in. przedstawić nowe wzory umów, informacje o podmiotach, które aneksowały umowy oraz nowych kontrahentach. Prezes UOKiK sprawdzi wówczas, czy Poczta Polska we właściwy sposób wypełniła zobowiązanie. Sankcja finansowa za niewykonanie decyzji może wynieść do 10 tys. euro za każdy dzień zwłoki.

     

     

     

    UOKiK

     

     

  • minister zdrowia klamie maleMity i manipulacje na temat COVID-19! Minister zdrowia kłamie? Niedzielski kontra Płaczek!

  • 4 tys. zł zadośćuczynienia za niezasadne zatrzymanie przez policję sąd przyznał uczestnikowi kontrmanifestacji przeciw Marszowi Niepodległości w 2017 r. Sąd uznał, że pana Tadeusza pozbawiono wolności bez żadnej podstawy prawnej. Działania policji sąd ocenił jako naganne i niedopuszczalne w świetle obowiązujących przepisów

     

    Pan Tadeusz był jednym z uczestników pokojowej pikiety w Warszawie 11 listopada 2017 r. przeciw Marszowi Niepodległości. Wraz innymi osobami należącymi do Stowarzyszenia „Obywatele RP” przebywał przy Skwerze Wisłockiego, między ulicami Smolną a Al. Jerozolimskimi. Około godz. 14.40 wraz z innymi osobami został zatrzymany przez policję, która uznała, że protestujący są za blisko przemarszu i wezwała ich do opuszczenia tego miejsca. Funkcjonariusze dokonali prewencyjnych zatrzymań pod pretekstem legitymowania. Wobec pana Tadeusza użyto siły fizycznej i chwytów z uwagi na bierny opór. Został odprowadzony do policyjnego samochodu, a następnie przewieziony do komisariatu.

     

    Spędził tam ponad dwie godziny. Przez ten czas nie mógł opuścić budynku. Nie mógł też skontaktować się z nikim z zewnątrz. Policjanci nie przesłuchali go; nie przedstawili mu żadnych zarzutów; nie sporządzili protokołu zatrzymania, nie pouczyli o przysługujących mu prawach. Nie został nawet wylegitymowany. W końcu został wypuszczony.

     

    Pan Tadeusz zażalił się na zatrzymanie. Sąd Rejonowy dla Warszawy - Śródmieścia uznał, że jego zatrzymanie było bezzasadne i nieprawidłowe, jednakże legalne. Policja przekazała sądowi, że nie sporządzono protokołu zatrzymania, gdyż nie był on osobą zatrzymaną w rozumieniu art. 244 § 1 k.p.k. ani art. 45 § 1 k.p.o.w. Sąd uznał jednak, że czynności nosiły cechy zatrzymania w rozumieniu art. 244 § 1 k.p.k. i że został on wylegitymowany w rozumieniu art. 15 ust. 1 pkt 1 ustawy o Policji. Prokuratura odmówiła śledztwa ws. tego bezzasadnego zatrzymania.

     

    Wniosek do sądu i wyrok I instancji

    Adwokat pana Tadeusza wystąpił do Sądu Okręgowego w Warszawie o zasądzenie od Skarbu Państwa na jego rzecz kwoty 20 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę wynikłą z niewątpliwie niesłusznego, bezzasadnego i nieprawidłowego zatrzymania.

    Prokurator wniósł o oddalenie wniosku, dowodząc że zatrzymanie było związane z wykroczeniem. W związku z tym wniosek złożono po ustawowym terminie.

    21 sierpnia 2018 r. sąd okręgowy zasądził panu Tadeuszowi 4 tys. zł zadośćuczynienia. Sąd nie zgodził się z prokuratorem, że zatrzymanie było związane z wykroczeniem. Sama policja podawała bowiem, że wobec pana Tadeusza nie można stosować Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia.

    Sąd uznał, że skoro wnioskodawca został pozbawiony wolności, to czynności przekroczyły zakres wylegitymowania. Na miejscu nie został on wezwany do okazania dowodu osobistego, został zabrany do policyjnego samochodu i przewieziony do jednostki policji. Zatem bez żadnej podstawy prawnej został pozbawiony wolności.

     

    - Podstawowym warunkiem legalizującym zatrzymanie jest uzasadnione przypuszczenie, że określona osoba popełniła przestępstwo - podkreślił sąd. Prawo przewiduje obowiązek natychmiastowego poinformowania zatrzymanego o przyczynach zatrzymania i o przysługujących mu prawach, a także obowiązek wysłuchania go – powinno to nastąpić już przy zatrzymaniu. Pouczenie o prawach powinno zaś obejmować informację o możliwości:

    skontaktowania się z adwokatem;

    żądania powiadomienia o zatrzymaniu osób najbliższych lub zakładu pracy;

    wystąpienia z zażaleniem do sądu na zatrzymanie;

    wypowiedzenia się co do przyczyn zatrzymania.

     

    Sąd powołał się też na ustawowy wymóg sporządzenia protokołu zatrzymania, w którym powinny być m.in. podane przyczyna zatrzymania i przestępstwo, o jakie podejrzewa się zatrzymanego. W tej zaś sprawie doszło do zatrzymania, które było bezzasadne i nieprawidłowe. - Przeprowadzone przez funkcjonariuszy policji czynności należy w tym zakresie uznać za stanowczo naganne i niedopuszczalne w świetle obowiązujących przepisów – uznał sąd.

     

    Według sądu kwota 20 tys. zł jest zbyt wygórowana, a za adekwatną uznał 4 tys. zł. Uzasadnił to tym, że wnioskodawca występując z transparentami w ramach działalności Obywateli RP liczył się z możliwością zatrzymania. Ponadto za swą działalność był już kilkukrotnie zatrzymywany, zatem sam fakt zatrzymania w tej w sprawie „nie mógł być dla niego aż tak wielkim i nieprzewidywalnym szokiem”.

     

    Apelacja prokuratury i wyrok II instancji

    Apelację w tej sprawie złożył prokurator, kwestionując wysokość przyznanego zadośćuczynienia jako nieadekwatną do cierpień, przeżyć i krzywd wnioskodawcy. Wniósł o obniżenie tej kwoty do 2 tys. zł.

     

    Sąd Apelacyjny w Warszawie 11 lutego 2019 r. utrzymał wyrok I instancji. Podkreślił, że:

    każdemu zapewnia się niezbywalne prawo nietykalności osobistej i wolności osobistej. Pozbawienie lub ograniczenie wolności może nastąpić tylko na zasadach i w trybie określonym w ustawie,

    każdy pozbawiony wolności nie na podstawie wyroku sądowego ma prawo odwołania się do sądu w celu niezwłocznego ustalenia legalności tego pozbawienia wolności,

    o pozbawieniu wolności należy powiadomić niezwłocznie rodzinę lub osobę wskazaną przez pozbawionego wolności,

    każdy zatrzymany powinien być niezwłocznie i w sposób zrozumiały dla niego poinformowany o przyczynach zatrzymania oraz należy umożliwić mu wypowiedzenie się co do przyczyn zatrzymania. Osoba zatrzymana ma również prawo do kontaktu z adwokatem.

     

    Sąd podkreślił, że tych uprawnień pan Tadeusz został pozbawiony. Zwiększało to - w porównaniu ze „zwykłym” zatrzymaniu procesowym - jego niepewność co do dalszego losu, wzmagając poczucie krzywdy.

     

    Działania RPO w sprawie działań policji 11 listopada 2017 r.

    Rzecznik podjął wcześniej działania ws. reakcji policji na takie zdarzenia podczas marszu, jak: wznoszenie okrzyków i niesienie transparentów, których treść mogła być przestępstwem (np. nawoływania do waśni narodowościowych czy przestępstw), agresywne zachowania uczestników wobec osób prezentujących hasła antyfaszystowskie oraz używanie materiałów pirotechnicznych. Ponadto RPO badał działania policji wobec kontrmanifestantów, których część zatrzymano.

     

    W ocenie RPO policjanci w szerokim zakresie naruszyli prawa i wolności obywatelskie w związku z Marszem Niepodległości w 2017 r. w stolicy. Nie reagowali bowiem na powszechne używanie materiałów pirotechnicznych podczas marszu. Podjęli zaś sprzeczne z prawem działania wobec osób manifestujących inne poglądy niż uczestnicy marszu - różnicując swe reakcje wobec obu grup. Rzecznik wystąpił do Komendanta Głównego Policji o ustalenie osób odpowiedzialnych i wyciągnięcie wobec nich konsekwencji.

     

     

     

     

    RPO

     

  • Resort finansów chce oddzielić prawdziwych przedsiębiorców od osób pozornie samozatrudnionych. Pracodawcy obawiają się, że nowe regulacje niczego nie zmienią i będą powszechnie obchodzone

     

    Oddzielenie osób pracujących na własny rachunek, czyli przedsiębiorców, od pracowników etatowych w praktyce jest niezwykle trudne, czy wręcz niemożliwe. W obecnym stanie prawnym, zgodnie z kodeksem pracy, osoba która wykonuje prace, w miejscu i w czasie wskazanym przez pracodawcę oraz pod jego kierownictwem, jest pracownikiem etatowym.

    Ale jak widać to rozróżnienie nie jest wystarczające. Ministerstwo Finansów pracuje nad bardziej jednoznacznym „testem", który ma odsiać osoby pozornie samozatrudnione od osób rzeczywiście prowadzących działalność gospodarczą. Obawiam się, że regulacje prawne zaproponowane przez resort finansów niewiele zmienią i będą tak samo obchodzone jak przepisy kodeksu pracy.

     

    Zwiększenie wydatków na świadczenia socjalne musi być w dłuższym okresie zrównoważone wzrostem wpływów podatkowych, ponieważ nie można dopuścić do nadmiernego zadłużenia państwa.

     

    Pomysł zwiększenia wpływów podatkowych od osób prowadzących działalność gospodarczą jest tego potwierdzeniem i pierwszym z wielu rozwiązań, których możemy się spodziewać. Coraz częściej mówi się też o zniesieniu górnego limitu składek emerytalnych i rentowych oraz podwyższeniu składek od przedsiębiorców.

     

     

     

    Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan

  • Funkcjonariusze CBA z Bydgoszczy prowadzą śledztwo w sprawie nieprawidłowości w wydatkowaniu środków finansowych w ramach obowiązującego w latach 2007-2013 programu zrównoważonego rozwoju rybołówstwa i nadbrzeżnych obszarów rybackich

     

    Śledztwo dotyczy wyłudzenia unijnego dofinansowania przeznaczonego na hodowlę ryb, na szkodę Pomorskiego Oddziału Regionalnego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Gdyni.

     

    Do tej sprawy agenci CBA zatrzymali 4 osoby, w tym obecnego i dwóch byłych pracowników Pomorskiego Oddziału Regionalnego ARiMR oraz przedsiębiorcę.

     

    Zebrano materiały wskazujące na podejrzenie wyłudzenia z ARiMR ponad 9 mln zł dofinansowania przez przedsiębiorcę prowadzącego dwa gospodarstwa rybackie na terenie województwa pomorskiego.

     

    Wszystkie osoby zatrzymane przez CBA usłyszą zarzuty w prokuraturze. Byli i obecny urzędnik ARiMR świadomego i celowego niedopełnienia obowiązków, przekroczenia uprawnień oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentach. Natomiast zatrzymany przedsiębiorca oszustwa, posługiwania się nieprawdziwymi dokumentami w celu uzyskania nienależnego dofinansowania.

     

    Czynności w sprawie wykonują funkcjonariusze CBA z Bydgoszczy na zlecenie Prokuratury Krajowej w Gdańsku.

     

     

     

    CBA

  • Lubelski Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej prowadzi śledztwo dotyczące działalności zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się dokonywaniem wyłudzeń zwrotu podatku VAT, w ramach tzw. oszustw karuzelowych. 20 marca tego roku zatrzymano 5 osób

     

    Grupa wyłudziła około 8 milionów podatku VAT

    Prokurator przedstawił zatrzymanym zarzuty dotyczące udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i dokonania w ramach działalności tych grup wyłudzeń zwrotu podatku VAT w łącznej kwocie około 8 mln zł. Zatrzymani usłyszeli również zarzuty podejmowania działań zmierzających do utrudnienia stwierdzenia nielegalności pochodzenia środków finansowych uzyskanych w wyniku przestępstwa.

     

    Środki zapobiegawcze

    Z uwagi na konieczność zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania prokurator skierował wobec trzech podejrzanych wnioski do Sądu o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Sąd Rejonowy Lublin-Zachód w Lublinie w dniu 22 marca 2019 roku podzielił argumentację prokuratora i zastosował tymczasowe aresztowanie na okres 3 miesięcy. Wobec dwóch podejrzanych zastosowano środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego, dozoru Policji i zakazu opuszczania kraju.

     

    Mechanizm tzw. oszustw karuzelowych

    Zatrzymania te są kolejnymi realizowanym w toku przedmiotowego śledztwa, którego jednym z wątków jest dokonywanie wyłudzeń zwrotu podatku VAT przez polskie podmioty gospodarcze, które wykazywały wewnątrzwspólnotową dostawę towarów do innych krajów Unii Europejskiej, uzyskując z tego tytułu prawo do odliczenia podatku VAT, w ramach tzw. oszust karuzelowych.

     

    Mechanizm tych przestępstw polega na wprowadzeniu na polski obszar celny towarów z innych krajów unii Europejskiej przez firmy nie dokonujące zgłoszenia tych zakupów właściwym organom podatkowym i nie odprowadzające wymaganego prawem do uiszczenia podatku VAT z tytułu tych zakupów. Następnie zaś towar ten był zbyty do innych podmiotów gospodarczych, zaś po kilku transakcjach jego zbycia przez polskie firmy, ponownie był zbywany poza teren Polski do innych krajów Unii Europejskiej, zaś dokonujący tego eksportu wykazywał do odliczenia podatek VAT wynikający z faktur zakupu tego towaru.

     

    Dotychczas zarzuty usłyszało 51 osób

    Ustalenia śledztwa wskazują, iż występujący w obrocie towar był przedmiotem wielokrotnych transakcji, często pomiędzy tymi samymi podmiotami gospodarczymi, zaś w procederze tym uczestniczą spółki mające swoje siedziby w Polsce oraz poza granicami kraju. Przedmiotem tych transakcji były głównie artykuły spożywcze, w tym kawa i napoje Red Bull, ale także folia i granulat bralenu.

     

    W sprawie tej na obecnym etapie występuje 51 podejrzanych, wobec 11 osób w chwili obecnej stosowany jest środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania.

    Za zarzucane przestępstwa grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności.

     

     

     

    Prokuratura Krajowa

     

  • Użytkowanie automatów do gier (takich jak np. FUTURA) poza kasynami gry i salonami gier na automatach, np. w lokalach gastronomicznych, może narażać przedsiębiorców na konsekwencje prawne

     

    Uzyskanie opinii jednostki badającej, upoważnionej przez Ministra Finansów, z badania technicznego automatu nie gwarantuje legalności jego eksploatacji poza kasynem gry i salonem gier na automatach. Jedynie decyzja Ministra Finansów o niehazardowym charakterze gry na danym urządzeniu zapewnia prowadzenie takiej działalności zgodnie z prawem.

    Ustawa o grach hazardowych dopuszcza urządzanie gier na automatach wyłącznie w kasynach gry i salonach gier na automatach – na podstawie rejestracji przez naczelnika urzędu celno-skarbowego, po uzyskaniu opinii jednostki badającej. Taka jednostka, która działa z upoważnienia Ministra Finansów, przeprowadza badania techniczne automatów, urządzeń losujących i urządzeń do gier przewidziane w przepisach oraz wydaje opinie z tych badań.

     

    Opinia stanowi jedynie informację, że zbadany automat lub urządzenie do gier spełnia lub nie warunki techniczne (określone w ustawie o grach hazardowych oraz w rozporządzeniu Ministra Rozwoju i Finansów z dnia 8 czerwca 2017 r. w sprawie urządzeń losujących, urządzeń do gier i automatów do gier, zabezpieczenia informacji dotyczących urządzanej loterii oraz uzyskiwania, naliczania i wypłacania wygranych). Jednostka badająca w swoich opiniach nie jest uprawniona do rozstrzygania, czy gra na danym urządzeniu jest grą na automacie w rozumieniu ustawy o grach hazardowych. Rozstrzyga o tym wyłącznie Minister Finansów.

     

    Dlatego MF przestrzega przed sytuacjami, w których przedsiębiorcom (np. prowadzącym lokale gastronomiczne) oferuje się wstawienie do ich lokalu automatu. Jako podstawę jego legalnej eksploatacji wskazuje się przy tym opinię z badania technicznego, wydaną przez jednostkę badającą upoważnioną przez Ministra Finansów, nazywając taki automat „pierwszym w pełni legalnym urządzeniem z oficjalną państwową certyfikacją”. Należy pamiętać, że tego rodzaju opinie nie uprawniają do zgodnej z prawem eksploatacji takich automatów, a ich użytkowanie może narażać posiadaczy lokali na odpowiedzialność prawną.

     

     

     

    Ministerstwo Finansów

  • 25 marca w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się rozprawa w związku z niewypłaceniem 300 tys. zł dotacji celowej Fundacji Malta przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego na organizację Malta Festival Poznań 2017. Na prośbę Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Fundację Malta reprezentują pro bono adwokaci z kancelarii Hogan Lovells

     

    W trakcie rozprawy pełnomocnik Fundacji wskazywał, że choć postępowanie dotyczy przede wszystkim kwestii niewykonania umowy przez Ministerstwo, to w sprawie mogło dojść do naruszenia zagwarantowanej w Konstytucji działalności swobody artystycznej poprzez wywieranie tzw. miękkiej presji.

    Radczyni prawna Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej, która reprezentowała Ministerstwo, wniosła o oddalenie powództwa w całości wskazując, że Ministerstwo miało pełne prawo do nieprzyznania dotacji celowej na organizację festiwalu w 2017 roku. Sąd po uzyskaniu stanowisk stron w sprawie postanowił o zamknięciu rozprawy.

     

    Wyrok zostanie ogłoszony przez Sąd Okręgowy w Warszawie dnia 3 kwietnia 2019 roku o godzinie 8:20 w sali 130.

     

    W 2016 roku Fundacja Malta zawarła z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego trzyletnią umowę na organizację Malta Festival Poznań, na mocy której ministerstwo zobowiązało się do wypłaty corocznych dotacji celowych. Jednak w 2017 roku ministerstwo nie wypłaciło 300 tys. zł dotacji, ponieważ jednym z kuratorów festiwalu miał być Oliver Frljić, reżyser teatralny i autor spektaklu „Klątwa”. Spektakl wzbudził kontrowersje wśród niektórych środowisk i spotkał się z oskarżeniami o obrazę uczuć religijnych.

     

    „Sprawa ma charakter precedensowy. To jedna z pierwszych spraw w Polsce, w której nie przyznano dotacji celowej ze względu na konkretnego artystę” – mówi Adam Klepczyński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. „Konstytucja RP gwarantuje każdemu wolność twórczości artystycznej i korzystania z dóbr kultury. W Polsce finansowanie kultury opiera się głównie na środkach krajowych, w związku z tym nieprzyznanie dotacji może być uznane za tzw. miękką cenzurę. Wywiera się w ten sposób presję na artystów, by zrezygnowali z pewnych działań, np. wystawiania jakiejś sztuki” – dodaje.

     

    „Proces będzie się toczyć o 300 tys. zł, które nie zostały wypłacone Fundacji Malta na festiwal w 2017 roku. A ogólnie – o to, że minister nie może z powodów ideologicznych w sposób pryncypialny decydować, jak wygląda program czy kształt instytucji kultury. W 2017 roku bardzo ważni okazali się najwięksi sprzymierzeńcy festiwalu – artyści i publiczność.

    Rozpoczęło się od aukcji, którą zaproponował Mariusz Wilczyński, drugim wspaniałym gestem była akcja crowdfundingowa »Zostań Ministrem Kultury« – wzięło w niej udział ponad 1000 osób, które przekazało nam 300 tys. zł na wsparcie festiwalu. Jednak pieniądze to nie wszystko, dlatego postanowiliśmy odwołać się od tej decyzji na drodze sądowej.

    Jako Fundacja Malta chcemy tylko prawa i sprawiedliwości” – mówi Michał Merczyński, dyrektor Malta Festival Poznań, prezes Fundacji Malta.

     

    „Minister Kultury i Fundacja Malta zawarli trzyletnią umowę o dofinansowanie festiwalu. Fundacja wywiązała się z wszystkich zobowiązań po swojej stronie. Minister bez jakichkolwiek podstaw nie spełnił swoich obowiązków umownych i odmówił wypłaty przyznanych środków. Fundacja oczekuje wyłącznie realizacji umowy. Pacta sunt servanda. Umowy wiążą wszystkich, a już w szczególności organy państwa i Ministra Kultury” – podkreśla mec. dr Wojciech Marchwicki z warszawskiego biura kancelarii Hogan Lovells.

     

    Decyzje władz publicznych w obszarze kultury powinny być podejmowane na przejrzystych zasadach i zostać szczegółowo uzasadnione, a wspierane przez państwo przedsięwzięcia artystyczne muszą przedstawiać różne punkty widzenia.

    Niedopuszczalne są działania zmierzające do zablokowania prezentacji określonych treści czy sparaliżowania funkcjonowania danej instytucji kultury tylko z uwagi na to, że prezentuje poglądy, z którymi nie zgadzają się przedstawiciele władzy.

    Sprawa jest prowadzona w ramach Programu Spraw Precedensowych HFPC.

     

     

     

    HFPC

     

  • Na dniach pod obrady rządu trafią dwa projekty ustaw: o transporcie drogowym i czasie pracy kierowców.  Konfederacja Lewiatan popiera wiele zawartych w nich rozwiązań dotyczących m.in. wykorzystania aplikacji w obliczaniu opłaty za przejazd, licencji dla taksówkarzy, czy obowiązków pośrednika

     

    - Cieszymy się z możliwości wykorzystania aplikacji do wyliczania opłaty za przejazd, w połączeniu z kasą fiskalną. Takie rozwiązanie zmniejsza koszty operacyjne ponoszone przez kierowców taksówek, jest mniej podatne na nieuczciwe naliczanie opłat i zwiększa komfort pasażerów. Korzystanie z aplikacji lub wirtualnego taksometru byłoby również zgodne z rządowym planem stworzenia internetowego systemu kas fiskalnych w ramach polityki "gospodarki bezgotówkowej" - mówi Dominik Gajewski, ekspert Konfederacji Lewiatan.

     

    Obecne wymogi wobec taksówkarzy są kosztowne i zostały opracowane przed przyspieszeniem technologicznym. W 2012 r. tylko 25% Polaków korzystało ze smartfonów. Pięć lat później odsetek ten wzrósł do 62%. Coraz większy dostęp do Internetu i wzrost szybkości przesyłania danych przez urządzenia mobilne umożliwiły szersze stosowanie aplikacji mobilnych. W tym kontekście używanie taksometru jest nieracjonalne i nieefektywne ekonomicznie.

     

    Konfederacja Lewiatan popiera też rezygnację z egzaminów taxi i postuluje uchylenie przepisów ograniczających terytorialnie zakres działania licencji taxi. Jest również zwolennikiem jedno-licencyjnego systemu opartego o prostą licencję taxi. Rozwiązanie to stanowi gwarancję, że nie powstaną kolejne podmioty i sposoby realizacji usług, zbliżone charakterem do usług taxi, o mniejszych wymogach formalnych.

     

    Zdaniem Konfederacji Lewiatan nieodzowne w procesie obsługi pasażera i późniejszych reklamacji jest zobowiązanie pośredników do prowadzenia ewidencji zlecanych kursów, daty i czasu ich realizacji, przebiegu przebytej trasy, zastosowanych taryf cenowych i finalnych kosztów poniesionych przez pasażera.

     

    Wprowadzenie tych regulacji doprowadzi do sytuacji, w której każdy odpłatny przewóz osób w mieście, zamawiany z wykorzystaniem różnych kanałów i środków łączności (Internet, telefon, aplikacje mobilne, kursy na żądanie z miasta), opłacany gotówkowo i bezgotówkowo, bez uprzedniego zawarcia umowy, realizowany będzie jako przejazd taxi i podlegać będzie jednej licencji taxi.

     

    - Popieramy także wprowadzenie ustawowej definicji i odpowiedzialności pośrednika w przewozie osób, wyłącznie w postaci usług taxi, bez prawa do pośrednictwa w przewozach okazjonalnych. To niezwykle istotny element projektowanych zmian i jedyny zapis, który w naszym przekonaniu może doprowadzić do zatrzymania nielegalnego przewozu osób w miastach. Wobec braku możliwości kontroli dużej liczby nieoznakowanych pojazdów, jedynie odpowiedzialność pośrednika za zlecanie przejazdów wyłącznie licencjonowanym kierowcom, może ograniczyć dotychczasowy proceder - dodaje Dominik Gajewski.

     

     

     

    Konfederacja Lewiatan

  • Europarlament większością 348 do 247 przegłosował zagrażający wolności słowa projekt dyrektywy o prawie autorskim, którego artykuł 13 zmusi platformy internetowe do filtrowanie Internetu. Europosłowie nie uwzględnili apeli wielu naukowców, organizacji społecznych i 5 mln użytkowników, którzy w internetowej petycji sprzeciwili się artykułowi 13

     

    O co chodzi?

    Dyrektywa o prawie autorskim miała za zadanie dostosować prawo autorskie do wyzwań związanych z dzieleniem się treściami w Internecie, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Na platformach internetowych takich jak Facebook i YouTube użytkownicy często publikują utwory – tak te należące do innych, jak i swoje własne. Czasem jest to legalne, np. w ramach cytatu czy recenzji, często jednak do opublikowania utworu wymagana jest zgoda twórcy. Wielu twórców uważa się z tego powodu za poszkodowanych – ich zdaniem platformy, wyświetlając reklamy, czerpią korzyści finansowe z naruszeń ich praw. Dlatego Unia Europejska postanowiła przyjąć dyrektywę, która miała za zadanie wzmocnić twórców i sprawić, że platformy internetowe podzielą się z nimi swoimi zyskami.

     

    Nie ulega wątpliwości, że twórcy powinni być godziwie wynagradzani za swoją pracę. Jednak przegłosowana propozycja naszym zdaniem nie rozwiąże tego problemu. Wręcz przeciwnie – kontrowersyjny artykuł 13 (po zmianie numeracji: 17) – narusza prawa podstawowe użytkowników i może przynieść więcej szkody niż pożytku.

     

    Jak do tej pory wyglądała ochrona praw autorskich w Internecie?

    Do tej pory różnego rodzaju serwisy przechowujące treści zamieszczane przez użytkowników (portale społecznościowe, serwisy hostingowe, np. Dropbox, czy internetowe encyklopedie takie jak Wikipedia) nie były bezpośrednio opowiedzialne za te treści.

    Dlaczego? To funkcjonujące od niemal 20 lat wyłączenie odpowiedzialności wzięło się z przekonania, że w sytuacji, gdy w każdej sekundzie użytkownicy wrzucają do sieci tysiące postów, plików czy filmików, bieżące monitorowanie i usuwanie treści naruszających prawo mogłoby całkowicie sparaliżować działanie tych serwisów, a w dodatku negatywnie wpłynąć na wolność słowa w Internecie. Dotychczasowe reguły starały się wyważyć z jednej strony interesy twórców, z drugiej – użytkowników i serwisów.

     

    Oczywiście nie oznacza to, że bezprawne posty pozostawały w Internecie na zawsze. Serwis stawał się bezpośrednio odpowiedzialny za naruszenie, jeśli się o nim dowiedział. Mogło to nastąpić na różne sposoby: w drodze monitoringu treści z jego własnej inicjatywy lub dzięki zgłoszeniu, które mógł wysłać każdy, w tym sami twórcy lub reprezentujące je organizacje, a także instytucje państwowe. W efekcie serwis musiał podjąć decyzję, czy usuwa treść, czy nie. Jeśli jej nie usunął, ponosił za nią bezpośrednią odpowiedzialność, tzn. mógł być zmuszony przez sąd do usunięcia treści i zapłaty odszkodowania na rzecz twórcy.

     

    Co się zmieni?

    Od teraz platformy mają być bezpośrednio odpowiedzialne wobec twórców za wszystkie naruszające prawo autorskie treści zamieszczane przez użytkowników, nawet jeśli nie mają świadomości konkretnego naruszenia. To zmienia podstawowe zasady gry w Internecie i powoduje ogromne ryzyko dla wolności słowa.

    Jakie serwisy będą podlegać temu przepisowi? Takie, które udostępniają duże liczby utworów i zarabiają na ich promowaniu. Nowe regulacje najpewniej obejmą Facebooka i YouTube’a, a także serwisy, na których użytkownicy dzielą się filmami, muzyką i innymi utworami.

     

    Jakie obowiązki art. 13 nakłada na platformy? Będą one musiały nabyć odpowiednie licencje od twórców oraz usuwać utwory, które zostały zgłoszone przez posiadaczy praw jako nielegalne. Dodatkowo platformy, które mają więcej niż 5 mln użytkowników miesięczne, będą musiały zadbać o to, by usunięte utwory nie zostały zamieszczone ponownie. Natomiast platformy, które działają dłużej niż 3 lata lub mają ponad 10 mln euro rocznych przychodów, będą musiały nie tylko reagować na zgłoszenia ze strony posiadaczy praw, ale także z własnej inicjatywy usuwać niezgodne z prawem utwory.

     

    W czym problem?

    Obowiązek usuwania treści, niezależnie od tego, czy te utwory zostaną platformom zgłoszone, czy nie, sprawia, że to platformy będą decydowały o granicach wolności słowa w Internecie. Obowiązek usuwania utworów z własnej inicjatywy oraz konieczność zapobiegania ponownemu zamieszczeniu już usuniętego utworu mogą być w praktyce zrealizowane wyłącznie poprzez automatyczne skanowanie i filtrowanie wszystkich treści. Brzmi znajomo? Stosowanie filtrów przewidywała umowa ACTA, która została masowo oprotestowana i ostatecznie nie weszła w życie. To dlatego dyrektywa zyskała niechlubny pseudonim: ACTA 2.

    Obawiamy się, że powierzenie platformom zadań prywatnego cenzora spowoduje ograniczenie praw i wolności użytkowników, a zwłaszcza wolności słowa i dostępu do informacji w sieci. Zaporowe koszty wdrażania technicznych rozwiązań monitorowania treści lub zatrudniania „czyścicieli Internetu” spowodują umocnienie się duopolu informacyjnego Facebooka i Google’a, którzy będą arbitralnie kształtować zasady dostępu do dóbr kultury czy wiadomości politycznych.

    Doświadczenia pokazują, że stosowanie przez największe platformy algorytmów wykrywających nielegalne treści (niezależnie od tego, czy chodzi o naruszenia prawa autorskiego, czy innych praw) sprzyja nadmiernym blokadom – bywa, że z portali usuwane są np. memy zawierające parodię, materiały krytycznie odnoszące się do danej opcji politycznej czy też po prostu „treści niezgodne z zasadami społeczności”. Bardzo często bez uzasadnienia i bez ścieżki odwoławczej. Internet żyje szybko. Nawet jeśli uda nam się skutecznie odwołać od decyzji portalu, może okazać się, że nasza treść straciła na aktualności i nie jest już potrzebna.

     

    Jak głosowali polscy europosłowie?

    Polscy europosłowie byli podzieleni: europosłowie PiS, PSL, Kongresu Nowej Prawicy, SLD i Unii Pracy głosowali przeciwko dyrektywie, z kolei eurodeputowani PO, wbrew wcześniejszym deklaracjom partii, w większości poparli dyrektywę (przeciwko było czterech europosłów wybranych z tej listy). Zobacz pełną listę głosujących.

     

    Co dalej?

    9 kwietnia nad tekstem dyrektywy zagłosuje jeszcze Rada, ale kwestia zdaje się przesądzona. Dyrektywa nie będzie w Polsce bezpośrednio stosowana. Parlament będzie musiał przyjąć ustawę, która wdroży jej postanowienia do krajowego porządku prawnego. Ma na to 24 miesiące. Polski rząd zapowiada, że tam, gdzie dyrektywa pozostawia państwom swobodę, wybierze rozwiązania chroniące użytkowników przed zbyt daleko sięgającą władzą platform internetowych.

    Będziemy monitorować pojawiające się propozycje i informować Was o naszych działaniach oraz o tym, jak możecie się w nie włączyć. Zachęcamy do zapisu na listę Ochotników Panoptykonu – dzięki temu nic Was nie ominie.

     

    Karolina Iwańska

    Fundacja Panoptykon

    https://panoptykon.org/artykul13

     

  • Od roku 2014, czyli od momentu wejścia w życie znowelizowanych przepisów upadłościowych, roczna liczba upadłości konsumenckich wzrosła ponad trzykrotnie. Pomimo tak nadzwyczajnej dynamiki, w opinii części interesariuszy potrzebna jest pilna i głęboka interwencja legislacyjna. Ministerstwo Sprawiedliwości przedłożyło w dniu 6 marca 2019 r. kolejną wersję projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo upadłościowe oraz niektórych innych ustaw, proponując praktycznie nieograniczony dostęp do tej kosztownej z punktu widzenia gospodarczego i społecznego instytucji prawnej

     

    Likwidacja imperatywu moralnego jako przesłanki w dostępie do upadłości budzi zastrzeżenia szerokiej grupy społeczeństwa w kontekście niskiej kondycji moralnej Polaków.

     

    Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych przekazała autorom drugiej wersji projektu swoje stanowisko, w którym wskazuje m.in., że przyjęcie takiego rozwiązania będzie negatywnie oddziaływać na moralność finansową społeczeństwa poprzez akceptację zachowań sprzecznych z zasadami współżycia społecznego, takich jak zaciąganie zobowiązań bez poczucia, że będzie trzeba je spłacić. Potwierdzeniem głosu przedstawicieli branży jest ocena skutków złagodzenia warunków przeprowadzenia upadłości, wyrażona przez polskie gospodarstwa domowe w badaniu przeprowadzonym przez KPF i IRG SGH w IV kwartale 2018 roku.

     

    Zapytano w nim o ocenę rządowej propozycji zmian przepisów ustawy o upadłości konsumenckiej, wśród których najważniejszą jest to, by sąd przed ogłoszeniem upadłości dłużnika nie badał, czy uczciwie zaciągał on kredyty lub jakiekolwiek inne zobowiązania, czy do swojej niewypłacalności doprowadził umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa.

     

    – Wyniki przeprowadzonego badania są wiele mówiące i powinny być uwzględnione w merytorycznej dyskusji nad kształtem zmian w przepisach regulujących dopuszczenie do upadłości. Trzeba je nawet traktować jako rekomendację do tego, by w społeczeństwie, w którym postępuje erozja postaw etycznych w obszarze moralności finansowej, nie stawiać sobie jako cel zmian przepisów maksymalne zwiększających liczbę ogłaszanych upadłości – twierdzi Andrzej Roter, Prezes Zarządu KPF.

     

    Najczęściej wskazywanym przez uczestników badania (43,2%) efektem rozluźnienia warunków upadłości konsumenckiej będzie wzrost kosztów zaciągania kredytów, a także wyższe koszty w przypadku korzystania przez gospodarstwa domowe z usług niefinansowych. Co prawda można zaryzykować twierdzenie, że wyższe koszty produktów kredytowych mogą spowodować wzmocnienie bariery w dostępie do rynku kredytowego, a w efekcie – zniwelowanie w pewnym stopniu skłonności do zaciągania zobowiązań lub pogorszenie ratingu kredytowego konsumenta i częstszą odmowę udzielenia mu pożyczki czy kredytu. Warto jednocześnie zauważyć, że inne badania KPF, dotyczące moralności finansowej Polaków, pokazują, że co czwarty z nas akceptuje ukrywanie danych o swojej sytuacji finansowej tylko po to, by taki kredyt lub pożyczkę uzyskać.

    Efektem planowanej zmiany może być więc nie tylko powiększanie się zjawiska nadmiernego zadłużenia, ale też osłabienie kondycji moralnej polskiego społeczeństwa, której poziom już dziś nie może być dobrze oceniany i wpływa negatywnie na obrót i wzrost gospodarczy.

     

    Respondenci obawiają się też, że zmiany w przepisach obrócą się przeciwko konsumentom – aż 38% z nich wskazało, że nowe rozwiązanie zachęci konsumentów do zaciągania kredytów w znacznie wyższych kwotach niż dotychczas i że przez to zmniejszą się obawy przed zaciąganiem kredytów. Podobna grupa twierdzi, że przyczyni to się również do zwiększenia liczby osób, które nierzetelnie zaciągają kredyty.

     

    Znacznie mniejsze poparcie (21,6%) zyskały opinie, że proponowane rozwiązanie poprawi sytuację osób z problemem niewypłacalności, co pozwala wysnuć wniosek, że Polacy nie podzielają optymizmu wnioskodawcy zmian w przepisach upadłości konsumenckiej.

     

    Co więcej, często w uzasadnieniach prezentowanych przez autorów projektu mówi się, że przywrócenie poprzez upadłość jak największej grupy osób do normalnego pełnienia swoich ról w społeczeństwie przyczyni się pozytywnie do wzrostu gospodarczego – duża grupa osób wyjdzie z podziemia gospodarczego, rozpocznie pracę sferze legalnej, płacąc normalnie podatki, odprowadzając składki do ZUS. Nie odmawiając pewnej logiki takiemu myśleniu, warto zauważyć, że jedynie 12,6% uczestników badania podziela tę opinię i argumentację. Przeciwnego zdania jest zaś prawie 3 razy więcej, bo 34,4% badanych.

     

     

     

    KPF

     

  • Prokuratura Okręgowa w Suwałkach prowadzi śledztwo dotyczące organizowania tzw. piramidy finansowej na terenie Ełku. Na polecenie prokuratury funkcjonariusze KPP w Ełku zatrzymali dwie osoby, które usłyszały prokuratorskie zarzuty

     

    Oszustwo na blisko 3 miliony złotych

    Justynie W. prokurator zarzucił, że w latach 2015 – 2019 doprowadziła do niekorzystnego rozporządzenia mieniem 5 pokrzywdzonych na łączną kwotę co najmniej 2.806.904 złotych.

    Podejrzana pod pozorem współpracy z firmą Ekspert, która w rzeczywistości nie miała miejsca, wprowadziła w błąd pokrzywdzonych co do zamiaru i sposobu zainwestowania środków pieniężnych pochodzących z kredytów bankowych zaciągniętych przez pokrzywdzonych oraz możliwości ich spłaty.

     

    Zarzuty prania brudnych pieniędzy

    Justynie W. zarzucono również pranie brudnych pieniędzy poprzez nabywanie od ustalonych osób nieruchomości i ruchomości znacznej wartości w celu udaremnienia stwierdzenia przestępczego pochodzenia środków pieniężnych.

    Również drugi zatrzymany, Karol B. podejrzany jest o pranie brudnych pieniędzy, polegające na tym, że przyjął pochodzące z przestępstwa zarzuconego Justynie W. środki pieniężne i nabywał od ustalonych osób nieruchomości i ruchomości znacznej wartości, w celu udaremnienia stwierdzenia przestępczego pochodzenia środków pieniężnych.

     

    Środki zapobiegawcze

    Po wykonaniu czynności z udziałem podejrzanych prokurator podjął decyzję o skierowaniu do sąduwniosków o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Sąd uwzględniając wniosek prokuratora zastosował tymczasowe aresztowanie na okres 3 miesięcy wobec obu podejrzanych.

     

    Zabezpieczono nieruchomości warte 7 milionów złotych

    W wyniku przeszukań i innych czynności organów ścigania zabezpieczono mienie sprawców w postaci nieruchomości na łączną kwotę około 7 milionów złotych, luksusowe pojazdy oraz inne ruchomości, w tym wyroby ze złota.

     

    Śledztwo ma charakter rozwojowy. Jak wynika z poczynionych w toku postępowania ustaleń liczba pokrzywdzonych przestępczym procederem może kształtować się w granicach około 150 osób, a kwota oszustwa w ramach piramidy finansowej może sięgać nawet 60 milionów złotych.

     

     

     

    LS

    Prokuratura Krajowa

     

     

  • Propozycja nowego uregulowania doręczeń, zawarta w projekcie ustawy Kodeks postępowania cywilnego, przyczyni się do wzrostu kosztów postępowań sądowych, co będzie szczególnie dotkliwe dla małych i średnich przedsiębiorstw. W niektórych przypadkach uniemożliwi dochodzenie praw przed sądem. Nowe przepisy mogą doprowadzić do paraliżu postępowań sądowych i znacznego wydłużenia czasu ich trwania - uważa Konfederacja Lewiatan

     

    Obrady rozpoczyna sejmowa Podkomisja stała do spraw nowelizacji prawa cywilnego. Nowe przepisy, nad którymi pracuje, wprowadzają instytucję doręczenia pierwszego pisma w sprawie przez komornika w przypadku bezskuteczności pierwszego doręczenia. Komornik nie będzie występował wówczas jako organ egzekucyjny, dlatego nie będzie miał dostępu do bazy PESEL. Nie zweryfikuje więc adresu pozwanego. W konsekwencji komornik sądowy będzie doręczać pismo raz jeszcze na ten sam adres, na który bezskutecznie zostało wysłane. A po drugiej bezskutecznej próbie doręczenia pisma postępowanie zostanie zawieszone.

     

    -Takie rozwiązanie będzie prowadzić do wielu nadużyć. Uniknięcie procesu stanie się bardzo proste. Wzrosną koszty postępowań i wydłuży się czas ich trwania. Odczują to wszyscy obywatele, mali przedsiębiorcy, osoby, które ubiegają się o alimenty.

     

    Dlatego proponujemy pozostanie przy fikcji doręczeń albo umożliwienie komornikom dostępu do bazy PESEL w celu weryfikacji adresów doręczeń. Mamy także inne propozycje, które pozwoliłyby na usprawnienie nowelizacji w obszarze doręczeń, jednocześnie zachowując jej ratio legis oraz odpowiedni poziom zabezpieczenia praw wszystkich stron postępowania cywilnego - mówi Adrian Zwoliński, ekspert Konfederacji Lewiatan.

     

    Nowe przepisy przyczynią się do celowego unikania przez pozwanego odbioru korespondencji sądowej i egzekucyjnej, a tym samym do skutecznego unikania spłaty zobowiązań.

    Obecnie wiele spraw kończy się doręczeniem per awizo. Dlatego taka zmiana będzie miała olbrzymi wpływ na ciągłość prowadzonych postępowań sądowych poprzez ich wydłużenie, a w skrajnych przypadkach na brak możliwości prowadzenia postępowania ze względu na niemożliwość doręczenia. Kwestie doręczeń dotkną wszystkich zarówno jednoosobowych przedsiębiorców, jak i duże firmy.

     

    Nowa regulacja ma wyeliminować z postępowania cywilnego tzw. „fikcję doręczenia", jako źródła „niesprawiedliwych" wyroków. Szkodliwość społeczna tego zjawiska jest jednak znacznie mniejsza niż negatywne skutki nowego rozwiązania. Obecny kierunek zmian wydaje się całkowicie niesłuszny i będzie źródłem wielu problemów, tak dla obywateli, jak i instytucji państwowych.

     

    - Niepokoi również zakładany wzrost opłat od pozwu. Istnieje ryzyko, że firmy telekomunikacyjne, ubezpieczyciele, pożyczkodawcy, przewoźnicy itp., będą zmuszeni w wyniku wprowadzonych zmian podnieść opłaty za świadczone usługi oraz przedpłaty z uwagi na fakt, iż wzrośnie kwota dochodzenia należności na drodze sądowo-egzekucyjnej. Może się to odbić przede wszystkim na konsumentach korzystających z tych usług - dodaje Adrian Zwoliński.

     

     

     

    Konfederacja Lewiatan

  • Rzecznik Praw Obywatelskich wyraził sprzeciw wobec słów Małopolskiej Kurator Oświaty Barbary Nowak, która 20 lutego 2019 r. opublikowała na Twitterze wypowiedź jednoznacznie określającą działalność na rzecz praw osób nieheteronormatywnych (LGBT) jako „propagowanie pedofilii”. Komentując w swym wpisie przyjęcie przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego Deklaracji „Warszawska Polityka Miejska na Rzecz Społeczności LGBT+” 2 , spytała też: „Dlaczego godzicie się na krzywdzenie własnych dzieci?”. Sugerowała tym samym, że przeciwdziałanie dyskryminacji osób LGBT jest działaniem krzywdzącym dla społeczeństwa

     

    - Powyższa wypowiedź ma w mojej opinii wymiar homofobiczny, a użyte przez panią kurator porównania i sugestie są obraźliwe i wymierzone w godność osób LGBT - napisał RPO. Uznał, że istnieją przesłanki by ocenić tę wypowiedź jako przejaw mowy nienawiści ze względu na orientację seksualną. Stanowiąc w każdym przypadku niedopuszczalne naruszenie praw człowieka, a używana w debacie publicznej, może ona prowadzić do szczególnie niebezpiecznych konsekwencji.

    Brutalizacja języka, a także tendencja do porzucenia dialogu na rzecz radykalnych opinii opartych na stereotypach, mogą wywoływać i potęgować u odbiorców uczucie wrogości i nienawiści wobec określonych grup mniejszościowych. Szerzone w ten sposób uprzedzenia stanowią realne zagrożenie dla fundamentów demokracji i wymagają stanowczej reakcji.

     

    Nie pozostawia wątpliwości, że język debaty publicznej ma niebagatelny wpływ na kształtowanie norm społecznych, wyznaczanie wzorców zachowań i budowanie społecznej świadomości. Dlatego osoby pełniące funkcje publiczne mają w tym zakresie szczególne powinności - powinny włączać, a nie wykluczać - jednoczyć, a nie dzielić.

     

    W piśmie do minister Anny Zalewskiej Adam Bodnar zauważa, że zakaz dyskryminacji obywateli m.in. ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową, dotyczy także ujawniania osobistych poglądów w sferze publicznej, do której należy internet. Osoby pełniące wysokie funkcje w organach administracji, w tym kuratorzy oświaty, powinni w sposób rozważny korzystać z prawa do wolności wypowiedzi, pamiętając że prawo to nie ma charakteru absolutnego.

     

    Stanowisko to znajduje oparcie w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka Strasburgu. Trybunał wskazał m.in., że wypowiedzi osób pełniących funkcje publiczne mogą w sposób nadmierny kolidować z wykonywaniem innych praw zagwarantowanych Konwencją, a zatem korzystając wolności słowa, osoby te powinny wykazywać się powściągliwością, świadome tego, że ich wypowiedzi mogą zostać uznane przez podległych im urzędników państwowych jako drogowskazy kierunków działania.

     

    W świetle stanowiska ETPCz, kuratorzy powinni reprezentować wartości stanowiące fundament demokratycznego społeczeństwa. Polska polityka oświatowa i zawarte w niej cele kształcenia kładą szczególny nacisk na kształtowanie wśród uczniów postaw otwartości i tolerancji, a także na budowanie szacunku dla ludzkiej godności. Dlatego w ocenie Rzecznika kuratorzy oświaty są zobowiązani przeciwdziałać dyskryminacji i dawać przykład działania na rzecz praw człowieka.

     

    Rzecznik w piśmie do Minister Edukacji Narodowej podkreślił, że uczniowie LGBT są w polskich szkołach szczególnie narażeni na dyskryminację i przemoc motywowaną uprzedzeniami, a jednym z podstawowych zadań kuratorów oświaty jest zapewnienie, aby polskie placówki edukacyjne były wolne od homofobii i transfobii.

    RPO zwrócił się do minister Anny Zalewskiej o zabranie stanowiska i zastosowanie przewidzianych prawem środków dyscyplinarnych wobec Barbary Nowak.

     

     

     

    RPO

     

  • 7 i 8 marca 2019 r. siedem komisji egzaminacyjnych z siedzibą w Gdańsku, Katowicach, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu przeprowadziło egzamin komorniczy

     

    Każdego dnia egzamin trwał 6 godzin, podczas których zdający opracowywali po jednym zadaniu pisemnym, dotyczącym czynności wchodzących w zakres ustawowych zadań komorników.

     

    Pierwszego dnia egzaminu zadanie dotyczyło egzekucji świadczeń pieniężnych przeciwko obywatelowi polskiemu, zamieszkałemu na Ukrainie. W drugim dniu zdający opracowywali zadanie dotyczące egzekucji świadczeń pieniężnych na podstawie tytułu wykonawczego zaopatrzonego w rygor natychmiastowej wykonalności zaocznego wyroku sądu okręgowego, który został następnie zawieszony.

     

    Według nieoficjalnych danych, uzyskanych z poszczególnych komisji, do egzaminu przystąpiło 150 zdających, a zatem 99% spośród 152 osób, które zostały dopuszczone do egzaminu. Oficjalne dane będą znane po przesłaniu Ministrowi Sprawiedliwości dokumentacji z przebiegu egzaminu, w tym protokołów i odpisów uchwał.

     

    Zdający mieli możliwość opracowywania zadań egzaminacyjnych, według własnego wyboru, pismem ręcznym lub przy użyciu własnego sprzętu komputerowego. 130 zdających (87%) wybrało opracowywanie zadań przy użyciu komputerów.

    Egzamin przebiegał zgodnie z obowiązującymi przepisami, zadania egzaminacyjne zostały wydrukowane i dostarczone przy zachowaniu zasad poufności.

     

    Podczas egzaminu zdający mieli możliwość korzystania z przyniesionych przez siebie aktów prawnych, komentarzy oraz orzecznictwa. Dodatkowo, komisje egzaminacyjne zapewniły dostęp do stanowisk komputerowych zawierających systemy informacji prawnych.

    Ogłoszenie wyników egzaminu przez komisje egzaminacyjne spodziewane jest na początku kwietnia.

     

     

     

    MS

ARCHIWUM PRZEGLĄDU

 

miszmasz-menu-module

NA SKRÓTY