MISZMASZ TWOJA GAZETA

PORTAL DLA DŁUŻNIKÓW, WIERZYCIELI, KOMORNIKÓW, SĘDZIÓW I PRAWNIKÓW
Dziś jest:  piątek  29 marca 2024r.

PRZEGLĄD PRASY

  • Miszmasz - Czarny Piar
  • Miszmasz - Czarny Piar
  • Miszmasz - Czarny Piar
  • Miszmasz - Czarny Piar
  • Miszmasz - Czarny Piar

janusz-wojciechowski-strona-m7 sierpnia, na stronie internetowej Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia ukazał się apel w sprawie ataków na sędzię w Nisku. W apelu nie są jednak podane nazwiska ani sędzi, ani osób, które miały dopuścić się tych ataków.

A sprawa dotyczy umieszczenia trójki małoletnich dzieci Katarzyny i Sławomira Bałutów odpowiednio: w placówce opiekuńczo-wychowawczej i w rodzinie zastępczej. Przyznam, że w ogóle taka sprawa jest, dowiedziałem się dopiero z tego apelu.

Sprawdziłem w Internecie i ustaliłem, że osobą, która miała zniszczyć życie sędzi jest między innymi europoseł Janusz Wojciechowski. Z lektury dokumentów dostępnych w Internecie wcale nie wynika jednak, by europoseł prowadził jakąś wojnę z sędzią. Raczej toczy wojnę o powrót dzieci do swojej matki. Jako że każdy sam może sobie wyrobić opinię, dlatego poniżej zamieszczam dokumenty autorstwa osób zainteresowanych.

Wpierw jest apel Iustitii, później list sędzi Ewy Kopczyńskiej oraz trzy wpisy europosła Janusza Wojciechowskiego.

Apel w sprawie ataków na sędzię Sądu Rejonowego w Nisku

sad-rejonowy-nisko-mZarządy Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" oraz Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce wyrażają swój sprzeciw wobec nieodpowiedzialnych ataków na osobę sędzi Sądu Rejonowego w Nisku, podejmowanych w pierwszej kolejności przez osoby publiczne.

Sprawa dotyczy umieszczenia trójki małoletnich dzieci Katarzyny i Sławomira Bałutów odpowiednio: w placówce opiekuńczo-wychowawczej i w rodzinie zastępczej. Odebranie dzieci rodzicom przez sąd zawsze jest decyzją dramatyczną i podejmowaną w ostateczności. Sędzia orzekający w takiej sprawie musi być wolny od wszelkich nacisków, działać wyłącznie na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego i kierować się przede wszystkim dobrem dziecka oraz własnym sumieniem.

Sprawy, w których sądy muszą decydować o ograniczaniu władzy rodzicielskiej z powodu nieodpowiedniego jej sprawowania przez rodziców, coraz częściej stają się przyczyną ataków na sądy. Tym trudniejsza jest rola sędziów rodzinnych, którzy zdają sobie z tego sprawę. Wystarczy, że rodzice uważający się za pokrzywdzonych przedstawią własną wersję sprawy komuś, kto postanowi na atakach na sąd zbić kapitał polityczny lub wykorzystać sprawę jako temat dziennikarski. Tego typu działania zyskują łatwo poklask osób, które nie znają zasad prawa i każde niezrozumiałe dla nich orzeczenie uznają za skrajnie niesprawiedliwe, dowodzące złośliwości sądu lub korupcji.

Sądy ani sędziowie nie są wolni od krytyki. W systemie wymiaru sprawiedliwości istnieją także określone procedury zaskarżenia orzeczenia sądu, jak i oceny przez przełożonych pracy samego sędziego. Wypada powiedzieć, że rodzice, w tej sprawie, nie zaskarżyli skutecznie orzeczenia Sądu Rejonowego w Nisku. Równocześnie ataki na osobę orzekającej w sprawie sędzi przekroczyły wszelkie cywilizowane normy.

Wzywamy do natychmiastowego zaprzestania ataków na sędzię, które doprowadziły już do zakłócenia normalnego funkcjonowania sądu, a samą sędzię naraziły po prostu na niebezpieczeństwo. Sytuacja, w której osoby publiczne atakują władzę sądowniczą i uzurpują sobie prawo do arbitralnego wydawania jedynych słusznych wyroków w sprawach, których całokształtu nie znają, a zarazem korzystają ze swej pozycji, by owe enuncjacje rozpowszechniać, jest łamaniem konstytucyjnej zasady podziału władz. Apelujemy również do Ministra Sprawiedliwości i Krajowej Rady Sądownictwa o podjęcie działań zmierzających do wyciągnięcia konsekwencji prawnych wobec osób, które dopuszczały się wskazanych wyżej działań.

Sądy mają być wolne od wszelkich nacisków, które miałyby wpłynąć na ich niezawisłość, sędziowie zaś mają być wolni od zastraszania i znieważania. Jeśli nie będą o tym pamiętać osoby publiczne, to Polska nie będzie mogła być uznawana za państwo demokratyczne i praworządne.

List sędzi Ewy Kopczyńskiej

Pan Prezes

Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu

Zwracam się z uprzejmą prośbą o zapoznanie się z treścią mojego listu kierowanego do Państwa.

Jestem Sędzią Rzeczypospolitej Polskiej, pracuję w Sądzie Rejonowym w Nisku jako sędzia rodzinny, pełnię też funkcję przewodniczącego wydziału. W dniu 9 grudnia 2014 r. udzieliłam zabezpieczenia – umieszczając małoletnie dzieci: Kingę Bałut i Klaudię Bałut w placówce opiekuńczo-wychowawczej, zaś Sabinę Bałut w rodzinie zastępczej, ze względu na to, że w chwili orzekania nie miała jeszcze sześciu miesięcy a na terenie powiatu niżańskiego nie ma takiej placówki, by dziewczynki mogły być razem. Podstawą tego orzeczenia były między innymi karygodne zaniedbania rodziców wobec małoletnich dzieci, brak współpracy z kuratorem sprawującym nadzór, asystentem rodziny, pracownikiem socjalnym, nie wykonanie zarządzeń Sądu, mimo zakreślonego terminu, niepokojące sygnały dochodzące ze środowiska.

Uzasadniając to postanowienie Sąd podał tylko najmniej drastyczne okoliczności zawarte w materiale dowodowym, które nie naruszają dóbr osobistych uczestników i nie godzą w dobro małoletnich dzieci. Rodzice nie zaskarżyli skutecznie tego orzeczenia, ostatecznie cofnęli zażalenie.

Przed wyborami na Urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Katarzyna Bałut udała się do tzw. „Duda-pomoc”. Europoseł Janusz Wojciechowski zajął się tą sprawą i w artykułach na łamach gazety „Nasz Dziennik” i innych czasopism oraz felietonach przedstawianych w „Radiu Maryja” i telewizji „Trwam” podając nieprawdziwe, niczym nie poparte informacje wywołał wielką debatę społeczną, która zaowocowała falą nienawiści nie tylko do mojej osoby, mojej rodziny, ale też pracowników sądu i innych służb współpracujących z sądem. Sugeruje w swoich wypowiedziach, m. in. na swoim blogu internetowym, że handlujemy dziećmi i czerpiemy z tego procederu korzyści majątkowe.

Grając na uczuciach ludzi, opierając się tylko na jednostronnych informacjach Katarzyny Bałut doprowadził do tego, że społeczeństwo grozi sędziemu (zabić ją,spalić, powiesić i wiele innych), grozi kuratorowi, pracownikom sądu i całemu wymiarowi sprawiedliwości pisząc o nas m. in. „bandyci w togach”. Po programie telewizyjnym pani Elżbiety Jaworowicz „Sprawa dla reportera”, który oparty był na tych samych przesłankach,fala agresji nasiliła się. Pani redaktor odczytała jedynie fragmenty oświadczenia Rzecznika Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu, dotyczącego przedmiotowej sprawy a oświadczenia Kierownika Ośrodka Opieki Społecznej w Nisku całkowicie pominęła.

Cała ta sprawa bulwersuje nie tylko społeczeństwo, które nie posiada rzetelnych i prawdziwych informacji na temat sprawy, ale całe miejscowe środowisko prawnicze oraz społeczeństwo mieszkające w Nisku i okolicach. Lokalne społeczeństwo uważa, że jest to „brudna” akcja wyborcza pana Europosła, który chce zdobyć dodatkowe glosy dla swojej partii politycznej, nie licząc się z nikim i niczym, stosując takie metody i nagłaśniając aferę „bandytów w togach”, której z pewnością nie ma w Nisku.

Na marginesie chciałabym dodać, że pracuję ponad 35 lat, moja kariera zawodowa była zawsze związana z wymiarem sprawiedliwości. Mam nienaganny przebieg pracy zawodowej, awansowałam, odpowiadam za wydział, mam dobre protokoły z kontroli, wizytacji i lustracjidziału i nie ma na mnie skarg związanych z moją pracą bądź zachowaniem.

Pan Europoseł Janusz Wojciechowski podając nieprawdziwe informacje zniszczył moje życie, przekreślił moją karierę zawodową, zrobił ze mnie „przestępcę i bandytę w todze”. Oczernił mnie w oczach społeczeństwa i ośmieszył. Uważam, że godnie i z poszanowaniem prawa wypełniam swój urząd, w swojej pracy przestrzegam przepisów prawa, ze względu na doświadczenie zawodowe zawsze staram się wybierać mniejsze zło, zdarza się, że muszę bronić dzieci przed ich rodzicami, gdy zachodzi taka potrzeba, bo do tego powołany jest sąd rodzinny i sędzia rodzinny.

Po programie Elżbiety Jaworowicz i innych do tut. Sądu zgłaszają się osoby i składają oświadczenia do akt na temat rodziny Bałutów, gdyż nie mogą pogodzić się z kłamstwami, które usłyszał nie tylko cały kraj, ale i Polacy mieszkający za granicą. Tutejszy Sąd zasypywany jest faksami, mailami, telefonami o obraźliwej treści. Cała ta sprawa zakłóca prawidłowy przebieg pracy sekretariatu i sądu. Pracownicy są zdenerwowani i wystraszeni, skoro na forum facebooka nawołuje się do podpalenia urzędników, oblania ich kwasem, zabrania wideł i siekierek, broni i zrobienia z nami porządku.

Pan Europoseł swoimi działaniami doprowadził do obdarcia z godności Sędziego, jego rodziny i innych pracowników, nie znając akt sprawy i zawartego w nim materiału dowodowego. Akta sprawy były kontrolowane przez wizytatora, są pod szczególnym nadzorem i nie stwierdzono w nich żadnych nieprawidłowości. Były badane przez Rzecznika Praw Dziecka, który nie zgłaszał zastrzeżeń po zapoznaniu się z nimi. Nie przyniosły również rezultatu oświadczenia Prezesa Sądu publikowane na stronie internetowej Sądu Rejonowego w Nisku i Rzecznika Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu na stronie internetowej Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu.

Pan Europoseł Janusz Wojciechowski kpi i ośmiesza to oświadczenie na własnej stronie internetowej i w mediach. Obecnie akta sprawy znajdują się u Rzecznika Praw Obywatelskich. Jestem przekonana, że zebrany w sprawie materiał dowodowy utwierdzi Rzecznika w tym, że podjęłam takie decyzje procesowe. Pan Europoseł i opinia publiczna chce wymusić na mnie zmianę decyzji, zastraszając mnie i stosując różne naciski na moją osobę i podając publicznie, że zgłosił sprawę do Prokuratury Generalnej, Ministra Sprawiedliwości, Rzecznika Praw Obywatelskich. Nie mogę pogodzić się z niegodziwością posła, bo jego rolą jest między innymi ustanawianie dobrego prawa a nie wtrącanie się do władzy sądowniczej, co nieustannie robi, dlatego też postanowiłam się bronić od tych absurdalnych zarzutów i będę dochodzić również swoich praw na drodze sądowej, by pan Europoseł odpowiedział za krzywdę, którą wyrządził nie tylko mnie i mojej rodzinie, ale i pracownikom sądu. W tym celu Prezes Sądu poczynił już stosowne kroki.

Dlatego piszę do Państwa z prośbą o zapoznanie się z moim listem, by naświetlić Państwu jak w obliczu prawa, nieodpowiedzialny człowiek i media niszczą uczciwych i dobrze wykonujących swoją pracę normalnych ludzi

(List został zamieszczony na stronie: januszwojciechowski.pl)

Odpowiedź europosła Janusza Wojciechowskiego

1. Pani Sędzio! Pani chyba nie zdaje sobie sprawy, kim jest.

Otóż jest pani w Polsce najwyższą władzą. Władzą nad losami ludzi. Władzą, która może zabrać ludziom to, co dla potrafiących kochać jest ważniejsze niż życie – zabrać ich dzieci. Nikt nie ma większej, ani nawet podobnej władzy – ani burmistrz, ani poseł, ani minister, ani premier, ani nawet prezydent. Władzy prezydenta czy premiera ludzie nie muszą się bać, ba, śmiać się z niej mogą, jeśli zechcą – a przed Pani władzą ludzie stają na baczność, przed Pani władzą ludzie drżą, przed Pani władzą ludziom gną się kolana w oczekiwaniu na wyrok i serca z piersi chcą im wyskoczyć.

Pani władza jest wielka, ale właśnie dlatego, że jest tak wielka, podlega społecznemu osądowi i krytyce. Tak jak wolno krytykować, odżegnywać nawet od czci i wiary decyzje prezydenta czy premiera, tak i wolno oceniać wyroki. Również Pani wyroki.

2. Pani Sędzio, w sprawie Bałutów napisała pani uzasadnienie postanowienia, które jest stekiem głupstw. Kazała pani Bałutom usunąć z domu psa i królika, niczego równie niemądrego w orzeczeniu sądowym nie spotkałem. Zdarza się, że dzieciom zginie ukochany pies, czy kot, ludzie łzy wylewają. ogłoszenia wywieszają, nagrody płaca za odnalezienie zwierząt – a Pani sobie ot tak – wyrzucić psa i królika! Czy pani sobie zdaje sprawę, jaka to jest krzywda, jaki stres dla dzieci? Że o zwierzętach nie wspomnę! Przecież to jest poniżej godności człowieka, a co dopiero sędziego!

Czyniła pani rodzicom (rodzicom!) zarzut, że ich dziecko jest prześladowane w szkole. Zarzuciła im pani, ze nie zapłacili składki 10 złotych, ze nie wykupili obiadów w szkole, że są zadłużeni (ich konta bankowe pani sprawdzała?).

I wreszcie przywołała pani rzekome anonimowe złe opinie o rodzinie Bałutów. Anonimowe, a więc niesprawdzalne. Przecież to jest niegodziwe, Pani Sędzio, bardzo niegodziwe – zabierać dzieci na podstawie anonimów.

Mam napisać, co ludzie anonimowo o Pani mówią w Nisku?

3. W swoim liście otwartym napisała pani że sąd podał tylko najmniej drastyczne szczegóły. Pani Sędzio – jak mam to rozumieć – zabrała pani dzieci z innych powodów, niż te, które pani podała w uzasadnieniu? Anonimowe opinie, nieujawnione fakty, nieznane powody – przecież to jest pani sędzio straszne nadużycie. Sąd co innego ustala, a co innego pisze w uzasadnieniu? Ukrywa przed stronami prawdziwe motywy orzeczenia? Skandal!

Chyba wiem, do czego Pani nawiązuje – do plotek, które pojawiły się już po zabraniu dzieci, dotyczące spraw prywatnych p. Bałuta, ojca dzieci. Mówi pani – drastyczne szczegóły – a skąd pani je zna? Materace coś zeznały?

Myślę, że tymi próbami zdyskredytowania rodziny Bałutów pogrąża się pani w zupełną groteskowość. Jakiekolwiek by nie były (jeśli w ogóle były) grzechy ojca, to nie usprawiedliwiają one zabierania dzieci matce.

Może pani wreszcie raz stanie i publicznie powie – jakie krzywdy wyrządziła swoim dzieciom pani Bałut, że 6-miesięczne niemowlę od piersi trzeba jej było odbierać?

4. Pani Sędzio! Zabrała Pani dzieci rodzinie, w której nie było przemocy, nie było alkoholu, narkomani, w której nie było demoralizacji, w której nawet nie było biedy, Bałutowie wszak pracują i ręki do opieki społecznej nie wyciągali. Pieniądze tu nie są najważniejsze (a może są?), w każdym razie do dramatycznego 18 grudnia ,dzieci Bałutów nie kosztowały państwo nic, a od tego dnia kosztują miesięcznie około 10 tysięcy złotych – tyle płacą podatnicy za rozpacz, za łzy, za ból, za rozbicie tej rodziny.

Zabranie dzieci odbyło się w koszmarnych okolicznościach, starszą dziewczynkę przemocą zabierano ze szkoły, w obecności innych dzieci, pozostałe z domu, odbywały się tam dantejskie sceny, trauma dzieci, której do końca życia nie zapomną, to będzie koszmar, budzący je w nocy. I to wszystko 18 grudnia, tuż przed świętami, prezentami i choinką. Rodzeństwo zostało nie tylko zabrane, ale i rozdzielone, co uważam za nieludzkie okrucieństwo.

Dzieci nawet nie zostały zwolnione na chrzest najmłodszej siostrzyczki, chrzest się nie odbył. Nie zwolniła Pani też, mimo próśb, dzieci na wakacje. Najstarsza dziewczynka, wcześniej wykluczona i zamknięta w sobie, w domu dziecka stała się agresywna (tak wynika z badań psychologicznych), zmartwiona matka prosiła o zgodę na wyjazd z dziećmi na umówione badanie specjalisty z zakresu psychiatrii dziecięcej – nie dała Pani zgody, dlaczego? Z obawy, że wyjdzie na jaw psychiczne spustoszenie, jakie rozłąka z rodzicami spowodowała u dzieci? Że wyjdą na jaw drastyczne skutki Pani niemądrego orzeczenia?

5. I jeszcze jedno – treść listu jednoznacznie wskazuje – cierpi Pani, czuje się zagrożona, zagrożona jest pani rodzina, cały sąd, w którym ktoś z rodziny zdaje się też pracuje. Jest pani przepełniona żalem do wszystkich, którzy Panią krytykują, ale także do pani Bałut, że poszła do Duda-pomocy”, że wystąpiła w mediach, Zapowiada pani działania odwetowe, nie wiem – osobiste, czy państwowe (podobno prezes sądu poczynił już stosowne kroki, a więc będzie to jakaś akcja publiczna). I nie przychodzi Pani do głowy, ze powinna się Pani natychmiast wyłączyć ze sprawy Bałutów, bo nie jest i już nie może być w tej sprawie obiektywna? Wyłączy się, Pani, czy wręcz przeciwnie – zaprze się i udowodni, że nie odda dzieci mimo wszystko?

PS. Chciałbym zapytać Pani Sędzio o jeszcze jedną rzecz: Napisała Pani, ze pracuje w wymiarze sprawiedliwości 35 lat. Czy to prawda, że 18 lat temu, mała 10-letnia dziewczynka przyszła do Pani Sędzi z prośbą, żeby ją zabrać do domu dziecka, bo cierpi z powodu przemocy w domu? Czy to prawda, że Pani tej dziewczynce wtedy nie pomogła, nic dla niej nie zrobiła?

Bóg dał dzieciom matkę, sąd zabrał, w imię szczęścia, miłości i zrozumienia (4 sierpnia)

Dla sądu w Nisku dom dziecka jest oazą szczęścia, miłości i zrozumienia. Pewnie dlatego tak chętnie tym domem dzieci uszczęśliwia.

1. Małoletnie dzieci potrzebują szczególnej ochrony i pomocy ze strony dorosłych, środowiska rodzinnego, atmosfery szczęścia, miłości i zrozumienia, w trosce o ich harmonijny rozwój i ich przyszłą samodzielność życiową….

Wzruszyłem się, czytając te słowa, które Kierownik Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie skierował do sądu w Nisku, prosząc o umieszczenie w domu dziecka dwójki rodzeństwa w wieku 7 i 5 lat. Szczęścia, miłości… pięknie napisane!

Sąd uwzględnił prośbę kierownika i dodał własne, też jakże piękne słowa – że to zapewni dzieciom ciepło i domowa atmosferę, co jest ważne ze względu na ich wiek i prawidłowy rozwój.

2. Bóg nie może być wszędzie, dlatego wynalazł matkę – napisał Matthew Arnold.

W postanowieniu sądu matki nie ma, sąd o tym wynalazku Pana Boga nawet się nie zająknął.

A matka jest, tyle tylko, że Bóg ja dzieciom dał, a sąd zabrał.

Matkę zabrano dzieciom kilka miesięcy wcześniej. Sad umieścił dzieci w domu dziecka, chociaż matka w żaden sposób nie krzywdziła ani nie zaniedbywała swoich dzieci. Owszem, sama była ofiarą przemocy ze strony jej partnera, ale dzieci kochała, psycholodzy z RODK stwierdzili między matką i dziećmi „wzajemnie pozytywna więź emocjonalna”.

Tej matce dzieci zabrano najpierw do domu dziecka odległego o 15 kilometrów od domu. Zrozpaczona kobieta odwiedzała swoje dzieci codziennie, okazyjnymi samochodami jeździła tam nawet w zaawansowanej ciąży z kolejnym dzieckiem. I błagała, by jej oddać dzieci.

Wtedy, w celu zapewnienia dzieciom szczęścia, miłości i zrozumienia, dla dostarczenia im ciepła i domowej atmosfery – dzieci zostały umieszczone w domu dziecka odległym 80 kilometrów od domu. Teraz matka – ten przedziwny wynalazek Pana Boga – bierze na ręce najmłodsze niemowlę, zatrzymuje okazyjne samochody – i jedzie do swoich dzieci, mimo wszystko jedzie. Płacze, czasem wyje z bezsilności – ale jedzie.

Być może wkrótce i najmniejsze dziecko jej zabiorą. Uznają, że się z nim szlaja, zatrzymuje w lesie samochody…

Matka błaga sąd w Nisku, żeby jej oddał dzieci. Cała Polska słyszała to błaganie, w programie „Sprawa dla reportera”. A sąd jest nieugięty, trzyma dzieci i nie puszcza, a wszystko to w imię szczęścia, miłości i zrozumienia.

3. Ja już nie wiem – świat oszalał, czy może ja sam zwariowałem. Strach się bać, jeśli o losach dzieci decydują ludzie, dla których dom dziecka, jest oazą szczęścia, miłości i zrozumienia.

Dlatego tak chętnie te dzieci uszczęśliwiają, a one głupie płaczą, nie rozumiejąc, że są szczęśliwe.

PS. Proszę Kolegium Sędziów w Tarnobrzegu, by i tej mojej publikacji nie przeoczyło i koniecznie zapisało ją w księdze nienawiści, którą to nienawiść zdaniem kolegium rozsiewam.

PS. PS. Pani Katarzyna powiadomiła mnie, że jedno z jej dzieci ma w domu szczęścia i zrozumienia naderwane uszy. Przysłała zdjęcia. Zawiadomiłem prokuraturę.

GW broni draństwa i siostrami zakonnymi się zasłania (7 sierpnia)

choć w przeszłości na walce z zakonnicami wiele piór zdarła

Gazeta Wyborcza jak niepodległości broni sądu w Nisku. Chodzi o sprawę Bałutów oczywiście.

Gazeta cytuje sędzię – Media skupiają się na tym, że sąd odebrał dzieci, a nikt nie widzi tego bagna dookoła….W obronie sędzi Kopczyńskiej stają także siostry pallotynki, które prowadzą dom dziecka w Rudniku, gdzie została umieszczona dwójka starszych dzieci. – Sędzia Kopczyńska to bardzo dobry człowiek. Nie zabiera dzieci pochopnie. Najbardziej szkoda dzieci, które nie są świadome tego, co się dzieje. Ale szkoda mi zwłaszcza pani sędzi – mówi s. Ewa, dyrektorka domu dziecka.

Siostry zakonne planują wysłanie listu do Konferencji Episkopatu Polski w obronie sędzi Ewy Kopczyńskiej. Siostry pallotynki… tak to są siostry, które rzeczywiście opiekują się dziećmi Bałutów w domu dziecka w Rudniku, zapewniając im tam – jak to zwykle w domach dziecka – miłość, szczęście i zrozumienie. Przy okazji siostry pilnują też, żeby dzieci od tego szczęścia nie uciekły, bo one jednak chcą wrócić do mamy, co sama gazeta przyznaje.

W przeszłości GW zdarła wiele piór na opisanie koszmaru, jakie dzieciom w domu dziecka sprawiły inne siostry. Jedną z nich, Bernadettę gazeta nawet skutecznie do kryminału doprowadziła. – a tu proszę, siostry pallotynki mają sąd i Gazetę Wyborczą wspierać.

Nie wiem, co mogą w tej sprawie powiedzieć siostry pallotynki, które poznały rodzinę Bałutów dopiero w domu dziecka, już po zabraniu dzieci. Nie były w mieszkaniu Bałutów, więc niczego nie mogą wiedzieć ani o psie, ani o muszkach owocówkach, ani o króliku. Nie przebywały też, jak sadzę, w Bałutowej sypialni, więc o ich „nieczystości moralnej”, insynuowanej przez gazetę, też wiarygodnie zaświadczyć nie mogą.

Gazeta Wyborcza wiele też w przeszłości rozdarła szat, bardzo zresztą słusznie, w obronie krzywdzonych zwierząt, że wspomnę publikacje Ewy Siedleckiej czy Adama Wajraka. I ta sama gazeta dziś popiera sąd, który zwierzęta kazał usunąć z domu, jakby pies i królik to były śmieci. Usunąć zwierzęta… psa za ogon i na śmietnik! I wrażliwej gazecie to nie przeszkadza!

Nie chce mi się komentować wszystkich bzdur, plotek i insynuacji, które gazeta, poniżej poziomu własnego dna, wytacza przeciw rodzinie Bałutów, bo wszystkie one skonstruowane są na zasadzie – jedna pani drugiej pani powiedziała, że Bałutowa jest zła, bo mąż ją zdradza. Wiem, co jest w aktach sądowych i wiem, że nie ma tam niczego, co wskazywałoby, że Bałutowie krzywdzili dzieci, nie ma żadnego dowodu na przemoc, alkohol, czy demoralizację dzieci.

A może jednak przytoczę jeden z „dowodów”, którymi GW tak się ekscytuje:

„…W sądowych aktach znalazły się m.in. zeznania administratorki innej kamienicy w Nisku. Mówi, że Katarzyna szukała w maju mieszkania do wynajęcia, bo mąż wyrzucił ją z domu, „niszczy ją psychicznie” i obwinia za to, że sąd zabrał im dzieci. Z zeznań administratorki wynika, że Katarzyna Bałut za wszystkie problemy obwinia 25-letnią kobietę, która z nimi mieszka. „Kiedy zapytałam ją, czy to prawda, że nawet w jej urodziny mąż nie spał z nią, tylko z tą drugą, nie zaprzeczyła” – czytamy w urzędowej notatce.

Nawet gdyby była taka rozmowa (w pół roku po zabraniu dzieci!) – choć Katarzyna Bałut jej zaprzecza – to co z tego? Kobieta skarży się na męża – i to ma być dowód uzasadniający pół roku wcześniejsze zabranie jej dzieci?

Gdzie twój rozum, pokręcona gazeto!

Mam przed sobą notatkę kierownika OPS w Nisku, pani Elżbiety Tłusty, która wspólnie z pracownikiem socjalnym Barbarą Chmurą lustrowała mieszkanie Bałutów 16 stycznia, w niespełna miesiąc po zabraniu dzieci. Czytam – mieszkanie jest ciasne, ale czyste… na podłodze ocieplana, czysta, w czerwone wzorki wykładzina… w pokoju segment… rzeczy w nim uporządkowane…wersalka, telewizor, dwa fotele, laptop, drukarka… – normalny dom, zero informacji o jakimkolwiek brudzie. W mieszkaniu Bałutów jest ciasno, ale czysto!

Jeśli kiedykolwiek był tam brud, choć nic na to nie wskazuje, to co najmniej od stycznia jest tam schludnie i czysto. Nie ma przemocy, nie ma demoralizacji, nie brudu, są kochający rodzice i schludny, ciepły dom – dlaczego dzieci nie mogą tam wrócić? Dlaczego sąd ich tam nie puścił choćby tylko na wakacje?

Dlaczego Gazeta Wyborcza broni draństwa, wyrządzonego uczciwym, biednym ludziom, biednym dzieciom przede wszystkim?

I jeszcze zakonnicami się zasłania – wstyd!

PS. Dobrze, że siostry pallotynki do Episkopatu zamierzają w obronie sędzi napisać.

Koniecznie niech wspomną też, że starsze dziewczynki Bałutów z zakonnego domu dziecka nie zostały zwolnione nawet na chrzest najmłodszej siostrzyczki, wobec czego ksiądz chrzest odłożył, dziecko nadal w grzechu pierworodnym pozostaje.

 

JW

 

miszmasz-menu-module

NA SKRÓTY