Wielokrotnie, również na łamach "Gazety Wyborczej", zastanawiano się, czy faktycznie banki miały franki i czy w wypadku przymusowej konwersji kredytów będą musiały te franki oddać (w nominalnej, pierwotnej wysokości), kreując tym samym stratę wyrażoną różnicą między kwotą pożyczoną a zwróconą przez kredytobiorców.
Część prawników argumentuje, że nie było żadnych kredytów we frankach. Była chciwość, chęć szybkiego zdobycia rynku. To, co dostali klienci, to nie kredyt, lecz skomplikowany spekulacyjny instrument finansowy oparty jedynie na konstrukcji umowy kredytu.
Czym w takim razie jest ta mityczna indeksacja? Czy faktycznie są te franki na bilansie banku, czy ich nie ma?
Dowód w bilansie
Dowodów nie musimy daleko szukać i niepotrzebne jest zarządzenie publicznej komisji śledczej, żeby można się było przyjrzeć całemu zagadnieniu samodzielnie. Główna część informacji znajduje się w raportach rocznych i sprawozdaniach finansowych banków.
To prawda, że zgodnie ze standardami księgowymi sprawozdania prezentuje się w walucie lokalnej. Niemniej jednak po uważnym przestudiowaniu raportów natknąć się możemy na informację jednoznacznie pokazującą, w jaki sposób bank finansuje i zabezpiecza kredyty udzielone w walutach obcych.
Źródło i więcej:
http://wyborcza.biz/biznes/1,100897,19614276,czy-banki-mialy-franki.html