- Żona zadzwoniła i powiedziała, że podobno wziąłem kredyt na 350 tys. złotych. Nogi się pode mną ugięły - mówi tvn24.pl Grzegorz Papiewski spod Łodzi. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura. Bank milczał, dopóki nie zainteresowaliśmy się sprawą
Pan Grzegorz od dwóch miesięcy nie myśli o niczym innym. - Skąd mieli dane? Nie wiem - wzrusza ramionami, kiedy pytamy go o to, jak stał się dłużnikiem. Do spłaty ma niecałe 350 tys. złotych. Kredyt na jego nazwisko został przyznany 22 czerwca ubiegłego roku. Na konto kredytobiorcy miało zostać przelane niecałe 200 tys. Reszta to odsetki i koszt kredytu. Tyle, że o tym rozmówca tvn24.pl dowiedział się dopiero... rok później. Przypadkowo.
- Żona starała się o przedłużenie pożyczki odnawialnej przy koncie.
Wtedy jej bank dostał informację o tym, że mam zadłużenie, którego nie spłacam - tłumaczy
Źródło i więcej:
http://www.tvn24.pl/o-tym-ze-ma-kredyt-dowiedzial-sie-przypadkiem,646902,s.html