Zielona energia to nie tylko moda. To także nie tylko wymogi Brukseli, która pod wpływem rozmaitych zielonych lobby, nakłada coraz to nowe restrykcje na tradycyjne sposoby wytwarzania prądu. To przede wszystkim duży biznes. Właśnie teraz trwa cicha walka o to, komu przypadną pieniądze, które rząd musi wydać na odnawialne źródła energii
Uchwalona niedawno ustawa o Odnawialnych Źródłach Energii (OZE) ma uregulować rynek biogazowni, wiatraków i kolektorów energii słonecznej. Zgodniej z jej zapisami, podział rynku będzie przebiegał w ramach systemu aukcyjnego. Oznacza to, że Ministerstwo Energii ogłasza w rozporządzeniu, ile prądu z takich źródeł jest potrzebnych, a przedsiębiorcy zgłaszają projekty.
O tym, komu ostatecznie przypada kontrakt, decyduje aukcja. Prosty system. By zostać dopuszczonym do aukcji, należy najpierw swój projekt złożyć w Urzędzie Regulacji Energetyki i przejść tzw. procedurę prekwalifikacji. „Do URE wpłynęło 136 wniosków o prekwalifikację (stan na 30.06). W wyniku przeprowadzonych postępowań prekwalifikacyjnych wydaliśmy już 75 zaświadczeń.
Reszta postępowań jest w toku. Do tej pory nie wydaliśmy decyzji odmawiającej wydania zaświadczenia” – czytamy w przesłanej nam przez urząd odpowiedzi na pytania o skalę przedsięwzięcia.
Źródło i więcej:
http://gf24.pl/wydarzenia/kraj/item/292-cicha-wojna-o-bioenergie